Gdyński port, będący jednym z najważniejszych ośrodków handlowych i transportowych II Rzeczypospolitej, tętnił życiem dzięki pracy tysięcy ludzi. Wśród nich byli nie tylko marynarze czy kapitanowie statków, ale także przedstawiciele zawodów, które dziś już niemal całkowicie zniknęły. Tragarze, latarnicy i dokerzy – to właśnie oni stanowili kręgosłup portowej codzienności. Tragarze, zwani również „hamownikami”, byli jednymi z najważniejszych pracowników portu. Ich zadaniem było przenoszenie towarów z magazynów na statki i ze statków do magazynów. W czasach, gdy mechanizacja była w powijakach, to właśnie oni stanowili siłę napędową portu. Praca tragarza była niezwykle ciężka fizycznie – wymagała nie tylko siły, ale także wytrzymałości i precyzji. Często pracowali w trudnych warunkach atmosferycznych, dźwigając worki z kawą, zbożem czy drewnem. Wynagrodzenie było niskie, a ryzyko kontuzji wysokie. Dwaj tragarze. Zdjęcie wykonane w czasie II wojny światowej. (fot. Vandrey \ Narodowe Archiwum Cyfrowe)W zbiorach Narodowego Archiwum Cyfrowego znajdują się liczne fotografie dokumentujące codzienną pracę tych grup zawodowych. Albumy fotograficzne z końca lat 20. XX wieku ukazują port w pełnym rozkwicie, z tragarzami przenoszącymi towary, latarnikami dbającymi o bezpieczeństwo nawigacyjne oraz dokerami zaangażowanymi w załadunek i rozładunek statków. Latarnicy to kolejna grupa zawodowa, której rola była nie do przecenienia. W gdyńskim porcie odpowiadali za utrzymanie i obsługę latarni morskich oraz świateł nawigacyjnych. To właśnie oni dbali o to, by statki mogły bezpiecznie wpływać do portu, nawet w nocy lub podczas mgły. Ich praca wymagała nie tylko wiedzy technicznej, ale także ogromnej odpowiedzialności. Zdjęcie poglądowe. Kierownik latarni morskiej na Rozewiu Leon Wzorek przy pryzmatach latarni. (fot. Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny - Archiwum Ilustracji \ Zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego)W Narodowym Archiwum Cyfrowym znajdują się zdjęcia latarników przy pracy, a także opisy ich codziennych obowiązków. Latarnicy często mieszkali w bezpośrednim sąsiedztwie latarni, co sprawiało, że ich życie zawodowe i prywatne były ze sobą ściśle powiązane. Dokerzy, zwani również „robotnikami portowymi”, zajmowali się przeładunkiem towarów na statkach. W przeciwieństwie do tragarzy, ich praca była bardziej zmechanizowana, ale wciąż wymagała ogromnego wysiłku fizycznego. Dokerzy pracowali przy dźwigach, wciągarkach i innych urządzeniach portowych, dbając o to, by towary były odpowiednio zabezpieczone i rozmieszczone na statkach. Dokerzy często tworzyli silne społeczności, które wspierały się nawzajem zarówno w pracy, jak i poza nią. Dlaczego te zawody zniknęły? Rozwój technologii i automatyzacja portów sprawiły, że zawody takie jak tragarz, latarnik czy doker stopniowo odchodziły w zapomnienie. Mechanizacja przeładunku towarów, nowoczesne systemy nawigacyjne oraz zmiany w organizacji pracy sprawiły, że praca ludzkich rąk stała się mniej potrzebna. Dziś w gdyńskim porcie dominują maszyny, a wspomnienia o tragarzach czy latarnikach żyją głównie w archiwach i opowieściach starszych mieszkańców. Choć zawody te już nie istnieją, ich dziedzictwo wciąż jest żywe. Dzięki takim instytucjom jak Archiwa Morskie czy Narodowe Archiwum Cyfrowe możemy poznać historie ludzi, którzy budowali potęgę gdyńskiego portu. Gdyński port to nie tylko statki i kontenery, ale także ludzie, którzy przez dziesięciolecia nadawali mu charakter. Ich praca, często niedoceniana, zasługuje na to, by o niej pamiętać.W artykule wykorzystano zdjęcia dostępne w archiwum cyfrowym Muzeum Miasta Gdyni oraz Narodowego Archiwum Cyfrowego. Opublikowano: 28.02.2025 12:18 Autor: Michał Sałata (michal.salata@gdynia.pl) Zmodyfikowano: 28.02.2025 15:55 Zmodyfikował: Małgorzata Omachel - Kwidzińska