Społeczeństwo

Gdyńskie fascynacje Sarsy. "Tutaj czas płynie inaczej"

Sarsa od 8 lat mieszka w Gdyni, fot. Marta Toczek

Sarsa od 8 lat mieszka w Gdyni, fot. Marta Toczek

Przyjaźń czy koleżeństwo? Co łączy Sarsę z Gdynią? – Ta relacja jest zbyt intymna, aby nazwać ją koleżeńską. Tutaj celebrowałam wiele moich prywatnych sukcesów, jak chociażby narodziny mojego syna. Ale też Gdynia, a dokładnie Trójmiejski Park Krajobrazowy usłyszał za dużo moich tajemnic, żebyśmy mogli powiedzieć, że to tylko relacja koleżeńska. To jest przyjaźń – mówi zdecydowanie. To w Gdyni napisała takie hity jak "Naucz mnie", "Motyle i ćmy" czy "Zakryj". Czym ją do siebie przyciągnęła? – Ciszą i spokojem – mówi Marta Markiewicz, szerszej publiczności znana pod pseudonimem Sarsa.


Sarsa jest jedną z najpopularniejszych polskich wokalistek. Żyje sztuką, otacza się nią, sama również tworzy. Do Gdyni przeprowadziła się osiem lat temu i nie ma wątpliwości, że to jej dom, bezpieczny port, do którego zawsze wraca. - Tutaj zacumowałam. Mało tego - sprowadziłam tutaj praktycznie całą swoją rodzinę, więc ciężko by było wypłynąć stąd na dłużej – zapewnia.
 
Mówi, że z Gdynią łączy ją przyjaźń.
– Ta relacja jest zbyt intymna, aby nazwać ją koleżeńską. Tutaj celebrowałam wiele moich prywatnych sukcesów, chociażby jak narodziny mojego syna. Ale też Gdynia, a dokładnie Trójmiejski Park Krajobrazowy usłyszał za dużo moich tajemnic, żebyśmy mogli powiedzieć, że to tylko relacja koleżeńska. To jest przyjaźń – podkreśla.

 
 

Jak brzmi Gdynia?

Mieszkając w Gdyni docenia bliskość przyrody. W Trójmiejskim Parku Krajobrazowym przy Pustkach Cisowskich zbiera wenę i pomysły, ale też oczyszcza się ze swoich frustracji.

Czym przyciągnęła ją Gdynia?
- Ciszą splątaną z szumem morza – mówi. Po czym dodaje: - Dla mnie magnesem tego miasta, jeśli chodzi o brzmienie - jest cisza. Gdynia przyciąga ciszą i spokojem. To tutaj artystka łapie oddech i regeneruje siły po intensywnych trasach koncertowych. – Lubię wracać do spokoju i równowagi. Mam wrażenie, że tutaj czas płynie inaczej – mówi.  
Sarsa zdradziła nam, że gdy tylko ma okazję, o świcie, najczęściej sama, jedzie do Osady Rybackiej. To jest jej magiczne miejsce, w którym może obserwować krzątających się rybaków, wracających z połowu, mgłę unoszącą się nad morzem czy słońce coraz bardziej pewnie rozgaszczające się na firmamencie. Widok budzącej się do życia przyrody napawa artystkę optymizmem i nastraja ją pozytywnie na cały dzień. 
   
– Żeby dostać się na plażę w Osadzie Rybackiej, trzeba pokonać kilka pięter schodów, więc to czasami taki mój poranny "workout". Kiedy zbiegam z tych pięciu kondygnacji, pięciu pięter schodów, mam wrażenie, że po prostu przetaczam krew na cały następny tydzień i oczyszczam się ze wszystkich frustracji. Bieganie dobrze na mnie działa. Mogę w ten sposób wyrzucić z siebie negatywną energię i otworzyć na nowy dzień – podkreśla.

"Każdy z nas nosi w sobie dualizm"

Artystka zdradza, że jej pseudonim wziął się od słodkiego wyciągu z kolczastej rośliny – sarsaparilli.
– Każdy z nas nosi w sobie dualizm. Nie tylko ja mam wiele warstw – tłumaczy Marta. I ten właśnie dualizm łączy Sarsę z Gdynią. - Często czuję, że mam dwie twarze. Jedna Sarsa, która jest moim awatarem, wychodzi na scenę, jest zawsze w formie i zawsze stara się zapewnić ludziom rozrywkę. Ale jest też Marta, która jest mamą i która czasami ma swoje momenty słabości i potrzebuje wyciszenia. Myślę, że to jest moja wspólna cecha z Gdynią, to że mamy wiele twarzy. Ale w tym dobrym sensie – dodaje. - Myślę, że my, ludzie, jesteśmy różnorodni i mamy różne potrzeby. Gdynia jest odpowiedzią dla tych wszystkich różnych osób – wskazuje. 
Jednak najbardziej wokalistka lubi Gdynię za slow life.
- Moje życie zawodowe jest bardzo intensywne, bardzo zabiegane, a tutaj znajduję minutę dla siebie. Łapię dystans – podkreśla. - Gdynia nie bez przyczyny ma miano miasta najszczęśliwszych ludzi, bo tutaj naprawdę żyje się szczęśliwie. Uwielbiam tutaj spędzać czas z moim synem i muszę przyznać, że niejednokrotnie mamy z partnerem problem, bo gdzie nie pojedziemy na wakacje, to nigdzie nam się nie podoba. Gdy już poznasz to miasto i jego możliwości, to gdziekolwiek nie pojedziesz, to czujesz rozczarowanie, bo masz coraz wyższe oczekiwania. Naprawdę tak jest – śmieje się Marta.  

"Jak Beethoven słyszę mniej"


Sarsa postanowiła przełamać tabu i publicznie powiedziała o tym, że zmaga się z niedosłuchem. W Epilogu 5 minut śpiewa: "Jak Beethoven słyszę mniej". Informacją o swoich kłopotach zdrowotnych podzieliła się z użytkownikami na Instagramie. "Od 16. roku życia gram koncerty, nagrałam 5 solowych albumów, współtworzyłam wiele muzycznych projektów. Całe życie podążałam za entuzjazmem, jaki daje mi muzyka… Tak bardzo kocham to, co robię, że nie zauważyłam, że… głuchnę" – napisała w poruszającym wpisie.
– Choruję na otosklerozę, tajemniczą i niewyjaśnioną chorobę. Nie ma wskazań naukowych, jak ją dokładnie leczyć i skąd się bierze. Prawdopodobnie chorował na nią Beethoven, więc chociaż tyle mnie z nim łączy – mówi.

Wokalistka ma za sobą dwie operacje wszczepienia implantów.
– W jednym i w drugim uchu mam tytanowe implanty. Jestem trochę cyborgiem na scenie muzycznej – żartuje.
Artystka wyjaśnia, że z niedosłuchem boryka się wiele jej kolegów i koleżanek, a ponieważ ona zawsze miała poczucie misyjności w życiu, więc postanowiła ten problem nagłośnić.
- Otrzymałam wiele słów wsparcia, a po drugie moi koledzy i koleżanki pytali mnie, gdzie można leczyć zaburzenia słuchu. Nasza branża jest ludzka, boryka się z tymi samymi chorobami i kłopotami, co cała reszta świata – zauważa wokalistka.

Sarsa od kilku lat angażuje się w kampanię społeczną zachęcającą do badania słuchu i wspiera działania fundacji profesora Henryka Skarżyńskiego, światowej sławy wybitnego otolaryngologa, który przeprowadził dwie operacje wszczepienia impantów u Marty.
– Profesor mnie uratował – podkreśla Sarsa. Wokalistka dodaje, że po pandemii COVID-19 społeczeństwo ma bardzo poważne problemy ze słuchem. - Wirus SARS-COV2 przyniósł kolejną falę dysfunkcji na tym polu. Niedosłuch nie wynika tylko z nieprzestrzegania higieny słuchania muzyki, ale również powoduje go zmutowany wirus grypy, który będzie nam towarzyszyć już do końca świata – wyjaśnia.
 Sarsa siedzi na murku z wyciągniętymi rękami  

Harmonia, spokój, bezpieczeństwo

Po drugiej udanej operacji Sarsę przepełnia moc twórcza i energia do działania. Pracuje nad nową płytą, którą planuje wydać na jesień, a w przyszłym roku będzie świętować 10-lecie pracy twórczej. 
- W Gdyni znajduję harmonię, spokój i bezpieczeństwo. Mam dużo wdzięczności za to, że mogę tutaj być, że nie latają nam bomby nad głowami, a dodatkowo, że jest tak pięknie i że jest tak wiele uśmiechniętych, szczęśliwych rodzin i że ja mogę być po prostu jedną z nich – mówi na koniec.  
Piosenkarka 14 sierpnia wraca z nowym singlem „Jak w filmie”.

  • ikonaOpublikowano: 26.07.2024 15:40
  • ikona

    Autor: Urszula Abucewicz (urszula.abucewicz@gdynia.pl)

  • ikonaZmodyfikowano: 29.07.2024 12:39
  • ikonaZmodyfikował: Paweł Jałoszewski
ikona