Amerykanin Rod Smith dziesięć lat temu odwiedził przyjaciół z Gdyni i od tamtej pory wracał tu co roku na dłuższe wakacje. Po dziesięciu latach jego plany pokrzyżowała pandemia, więc postanowił podkreślić swoją miłość do Gdyni… skrzynką pocztową w barwach miejskiej flagi, która zdobi jedną z posesji w stanie Rhode Island. To niezwykła historia człowieka, który zakochał się w mieście oddalonym o ponad 6000 kilometrów niemal od pierwszego wejrzenia, a była to Gdynia. Rod Smith nie ma polskich korzeni, a jeszcze do 2009 roku nigdy nie podróżował poza Stany Zjednoczone. Wszystko zmieniło się, gdy jego córka rozpoczęła studia w Berlinie, a on sam odwiedził dawnego znajomego z Polski w Głogowie. Rok później zaprzyjaźnił się z Polakiem przebywającym w USA na studenckiej wymianie i dzięki jego zaproszeniu pierwszy raz w życiu przyleciał do Gdyni. Zakochany w Gdyni Uczucie rozkwitło w szybkim tempie. Rod, zafascynowany portowymi pejzażami miasta, bliskością morza i niepowtarzalnym klimatem postanowił od tamtej pory regularnie tu wracać. Co roku, przez dziesięć kolejnych lat spędzał swoje dłuższe wakacje właśnie w Gdyni, spacerując ukochanym skwerem Kościuszki i plażą, ucząc się języka polskiego i zwiedzając lokalne sklepy. - Byłem zafascynowany tym, co zobaczyłem na miejscu. Mając doświadczenia związane z przemysłem morskim, bardzo się ucieszyłem na widok dużego, tętniącego życiem portu. Podczas mojego pobytu zobaczyłem też w Gdyni dużo więcej miejsc, chodziłem na skwer Kościuszki. Zwiedzałem nadmorskie tereny i wtedy uświadomiłem sobie, że... zakochałem się w Gdyni. Zdałem też sobie sprawę, że będę zdecydowanie częściej spędzał tu czas – opowiada Rod Smith. Amerykanin szybko poczuł, że Gdynia stała się jego drugim miejscem na ziemi. W jego rodzinnym domu w stanie Rhode Island naprzeciwko drzwi wejściowych wisi plakat ze skwerem Kościuszki i Molo Południowym, a coroczne wizyty nad polskim morzem pozwoliły mu nawiązać nowe znajomości. W przyszłości planuje też przeprowadzkę i pracę w gdyńskim porcie. Jak sam przyznaje, dotarł już do momentu, w którym w ogóle nie musi korzystać z map i nawigacji podczas pobytu w Gdyni. Skrzynka z tęsknoty za miastem Jak co roku, i tym razem Rod planował przylecieć do Polski i spędzić swój urlop w Gdyni, ale jego plany pokrzyżowała pandemia. Szybko podjął decyzję, że potrzebuje w swoim domu czegoś, co będzie podkreślało jego silną więź z polskim miastem. - Kiedy tylko COVID-19 dotarł do Stanów Zjednoczonych szybko zrozumiałem, że tym razem nie uda mi się odwiedzić Gdyni. Wywołało to w moim sercu dużą pustkę, ogarnął mnie smutek. Zdecydowałem, że muszę zrobić coś, co każdego dnia będzie przypominać mi o tym mieście, więc kupiłem dużą skrzynkę pocztową i postanowiłem ją pomalować – mówi Rod Smith. W ten sposób powstała jedyna w swoim rodzaju gdyńska skrzynka pocztowa, która zdobi posesję Roda w jednej z miejscowości amerykańskiego stanu Rhode Island. Jego wizję gdyńskiej flagi zrealizowała znajoma artystka, Christina i szybko udało się przejść od etapu szkiców na kartce papieru do dużej, biało-niebieskiej skrzynki z gdyńskim herbem. Rod skontaktował się też ze znajomym, który specjalnie dla niego wykonał drewnianą podstawę przypominającą morską kotwicę, która – jak sam podkreśla – ma „symbolizować połączenie dwóch miast przez port i dostęp do morza”.Rod Smith swoją nietypową instalacją pochwalił się na jednej z facebookowych grup dotyczących Gdyni, wykorzystując swoją znajomość języka polskiego. Obecnie trzyma kciuki, aby już w 2021 roku udało mu się znów odwiedzić jego ukochane miasto na innym kontynencie. Opublikowano: 25.10.2020 10:00 Autor: Kamil Złoch (kamil.zloch@gdynia.pl)