Co nowego

Osiemdziesiąt pięć lat temu zatonął MS „Piłsudski”

Tonący MS „Piłsudski” (z zasobów Marty Werki-Majsak)

Tonący MS „Piłsudski” (z zasobów Marty Werki-Majsak)

Wczoraj przypadała 85. rocznica zatonięcia statku MS „Piłsudski”, do którego doszło 26 listopada 1939 r. niedaleko wybrzeży Wielkiej Brytanii. Wśród ofiar katastrofy znalazł się jego dowódca – zasłużony dla polskiej żeglugi i blisko związany z Gdynią kpt. Mamert Stankiewicz znany też pod pseudonimem „Znaczy Kapitan”.

 
MS „Piłsudski” był polskim transatlantykiem, który od 1935 r. pływał na trasie Gdynia – Nowy Jork – Halifax – Gdynia, wożąc przez ocean tysiące pasażerów. Była to jednostka nie tylko luksusowa, ale i nowoczesna. To właśnie na jej pokładzie, jako pierwszego statku w polskiej flocie, został zastosowany autopilot oraz instalacje umożliwiające wykrywanie podwodnych przeszkód. Wybuch II wojny światowej zastał go w drodze z USA do Polski. Dowodzącemu nim wówczas kpt. Janowi Stankiewiczowi rozkazano pozostanie ze statkiem w Wielkiej Brytanii. Zastępował on czasowo swojego młodszego brata, ale zmuszony był przedwcześnie zdać dowództwo po tym, jak na pokładzie wybuchł bunt. Marynarze sprzeciwiali się decyzji o wypłacaniu im tylko 15% wynagrodzenia i złożenia reszty do depozytu z zamiarem wypłacenia go po wojnie. Jako osobę z największym autorytetem wśród załogi ściągnięto na miejsce kpt. Mamerta Stankiewicza, który rozpoczął negocjacje dotyczące wynagrodzeń. Widząc, jakim posłuchem cieszy się „Znaczy Kapitan”, kierownictwo linii powierzyło mu dalsze dowództwo nad „Piłsudskim”.
 
Jednostka była przystosowana konstrukcyjnie do instalacji dział i przerobienia jej na krążownik, a część załogi – w tym dowódca – posiadała wojskowe przeszkolenie i doświadczenie w działaniach bojowych. Mimo próśb w tej kwestii słanych do dowództwa przez kpt. Mamerta Stankiewicza „Piłsudskiego” skierowano nie na przebudowę, ale w kierunku Australii i Nowej Zelandii, dokąd miał popłynąć jako transportowiec wojsk. W swój ostatni rejs wyruszył 25 listopada 1939 r. o godz. 23:00 z trzygodzinnym opóźnieniem spowodowanym faktem, że nie wszyscy załoganci zdołali przybyć na czas do portu. Ostatni z nich dotarli na pokład holownikiem, przewiezieni z brzegu na płynący już statek. Na pokładzie „Piłsudskiego” znalazło się więc 161 członków etatowej załogi oraz 21 oficerów i marynarzy, którzy po drodze mieli przesiąść się na inny transportowiec.

Czarno-białe zdjęcie mężczyzny w mundurze marynarskim
kpt. Mamert Stankiewicz (fot. domena publiczna)
 
Po odpłynięciu zaledwie na 29 mil morskich od brzegu, 26 listopada 1939 r. o godz. 5:36, motorowiec zatrząsł się od dwóch eksplozji, do których doszło w odstępie kilkunastu sekund po lewej stronie statku; najpierw na dziobie, a potem w rejonie śródokręcia. Do dziś nie wiadomo na pewno, co spowodowało wybuchy. Według obecnego stanu wiedzy najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy jest wejście statku na miny. Dawniej brano pod uwagę także wersję z atakiem torpedowym, którego miał dokonać niemiecki okręt podwodny, ale w niemieckich archiwach nie ma dokumentów potwierdzających tę tezę. Kriegsmarine podawała do wiadomości informację o każdej jednostce zatopionej przez U-Booty, zatem brak wzmianki o „Piłsudskim” wskazuje, że nic takiego nie miało miejsca.
 
Po dwóch wybuchach „Piłsudski” zaczął się przechylać. Silniki zatrzymały się, przez co niemożliwe było korzystanie z urządzeń elektrycznych, w tych sprzętu zapewniającego łączność. Kapitan, który ledwie godzinę wcześniej poszedł spać, zjawił się na mostku, po czym nakazał wszystkim opuszczenie statku. Komunikat trzeba było przekazywać głosowo. Po opanowaniu początkowego zamieszania załoga i pasażerowie wsiedli do szalup oraz na tratwy. Podczas ewakuacji zginęła tylko jedna osoba – IV mechanik Tadeusz Piotrowski, który wypadł za burtę. Niektórzy z uwagi na swoje położenie zmuszeni byli skakać do wody, jednak wielu z nich obawiało się tego. Kapitan zachęcał ich dobrym słowem, choć sam od młodości bał się takich skoków. Gdy uznał, że wszyscy są już bezpieczni, jako ostatni zszedł z pokładu, a później na tratwie podtrzymywał podwładnych na duchu.
 
MS „Piłsudski” zatonął ok. godz. 10:30. W tym czasie trwała już akcja ratunkowa podjęta przez brytyjski niszczyciel. Jego załoga wyłowiła z wody rozbitków, w tym kpt. Mamerta Stankiewicza, który w ciągu kilku godzin całkowicie osiwiał z powodu stresu. Niestety jego organizm okazał się zbyt słaby, aby przetrwać półgodzinny pobyt na tratwie i w lodowatej wodzie. Kapitan zmarł wśród swoich towarzyszy z powodu wywołanego hipotermią zawału serca. Spoczął on na cmentarzu w Hartlepool, żegnany 30 listopada 1939 r. przez okolicznych mieszkańców. Tego samego dnia w Paryżu odprawiono mszę żałobną z udziałem gen. Władysława Sikorskiego. Stojąc przy grobie „Znaczy Kapitana”, można dostrzec miejsce zatonięcia „Piłsudskiego”. Jeszcze przez kilkanaście miesięcy od opisanych wydarzeń można było stamtąd oglądać wystające ponad powierzchnię topy jego masztów, ponieważ morze w rejonie katastrofy jest dość płytkie.
 
Co ciekawe, w 1957 r. w „Życiu Warszawy” pojawił się artykuł informujący o pracach naukowców z Politechniki Gdańskiej nad podniesieniem wraku spoczywającego zaledwie 22 metry pod powierzchnią wody. Miał to jednak utrudniać ciężki ładunek wciąż znajdujący się w jego wnętrzu, a także niesprzyjająca sytuacja polityczna. W obliczu fiaska przedsięwzięcia Brytyjczycy zdecydowali się na wysadzenie wraku, aby oczyścić tor wodny i zmniejszyć ryzyko zderzenia z nim, na które narażone były pływające tamtędy statki.

Czarno-białe zdjęcie statku pasażerskiego przy nabrzeżu z widoczną na dziobie nazwą „Piłsudski”
MS „Piłsudski” na fotografii Henryka Poddębskiego z 1935 r. (domena publiczna)
 
Dokładnie rok po katastrofie „Piłsudskiego”, 26 listopada 1940 r., okręt „Médoc” patrolował wody kanału La Manche pod dowództwem kmdr. por. Romana Stankiewicza – młodszego brata słynnego „Znaczy Kapitana”. W pewnym momencie załoga zauważyła nadlatujący niemiecki samolot, ale nie zdążyła otworzyć do niego ognia, zanim ten zrzucił torpedę. Trafiła ona patrolowiec, powodując jego szybkie zatonięcie. Spośród 90 członków załogi zginęło 42, w tym dowódca, który stracił życie w rocznicę śmierci swojego brata.
 
Kapitan Mamert Stankiewicz to jeden z najbardziej zasłużonych mieszkańców Gdyni. Jego imieniem nazwano ulicę w dzielnicy Wiczlino, upamiętniają go także dwie tablice. Jedna z nich znajduje się na ścianie kamienicy przy al. Marsz. Piłsudskiego 50, w której mieszkał, natomiast druga została wmurowana w nabrzeże Pomorskie.
 
MS „Piłsudski” przez wiele lat reprezentował na świecie nasze miasto i cały kraj. Kiedy stał w porcie, tworzył część niepowtarzalnego krajobrazu. Kiedy go opuszczał albo do niego wracał, gromadził wielu gdynian chcących pożegnać lub przywitać statek oraz jego dowódcę. 26 listopada to rocznica, o której w Gdyni warto pamiętać.

  • ikonaOpublikowano: 27.11.2024 09:15
  • ikona

    Autor: Jakub Winiewski (jakub.winiewski@gdynia.pl)

  • ikonaZmodyfikowano: 27.11.2024 10:17
  • ikonaZmodyfikował: Jakub Winiewski
ikona

Najnowsze