Każda adopcja musi być poprzedzona analizą własnych potrzeb, możliwości, również finansowych; decyzja powinna być podejmowana na chłodno, a nie pod wpływem emocji. Historia Pabla, który z maleńkiego szczeniaczka zamienił się w ciągu kilkunastu miesięcy w ważącego kilkadziesiąt kilogramów wielkiego psa, to historia udanej adopcji – choć podjętej z serca, to jednak serca, które poznało już cienie i blaski posiadania niejednego psa. Na początku był taki maleńki, a urósł… No właśnie! Pablo, 2-letni dziś pies Patrycji Raczkowskiej z gdyńskiego Oksywia, imponuje wzrostem i masą, choć w momencie adopcji był niewielką, zabiedzoną, brązowo-białą kulką. Choć tak duży, jest łagodny, wesoły i przyjacielski. Ten wielki mieszaniec mieszka z Egonem, kilkukrotnie mniejszym od siebie staffikiem, swoim najlepszym psim przyjacielem i towarzyszem. Ale pierwsze miejsce w psim serduchu Pabla zajmuje jego właścicielka, która opowiada nam jego historię i dzieli się przemyśleniami odnośnie posiadania psa i samej adopcji. Pablo chwilę po adopcji. Z maleńkiego szczeniaczka wyrósł 50-kilogramowy olbrzym o wielkim sercu. Fot. archiwum prywatne Patrycja Raczkowska Skąd pomysł na adopcję psa? - Przez pewien czas miałam pod opieką psa boksera, który mieszkając z nami bardzo zaprzyjaźnił się z Egonem, moim 3-letnim staffordshire bull terrierem – mówi pani Patrycja. – Gdy bokser już nas opuścił, Egon chodził smutny, wyraźnie doskwierał mu brak psiego kompana. Uznałam, że może powinnam wziąć jeszcze jednego psa, by Egon, który jest bardzo towarzyski i przyjazny, miał kolegę do zabawy i wspólnego życia – dodaje zaznaczając, że rozważała przyjęcie psa tej samej rasy, co staffik. Lekcja życia z zaskakującym finałem Wspólnie z 8-letnią dziś córką Blanką pewnego dnia wybrała się do gdyńskiego Ciapkowa. - Pomyślałam, że pokażę córce, jak nieodpowiedzialni ludzie czasem biorą psy, potem się ich pozbywają, a one trafiają do czegoś na kształt ludzkiego sierocińca – opowiada pani Patrycja. – To miała być taka lekcja życia dla niej, a dla mnie? Cóż, podświadomie chciałam rozejrzeć się za towarzyszem dla Egona – wspomina. Blanka z małym Pablo. Fot. archiwum prywatne Patrycja Raczkowska W OTOZ Animals Schronisku Ciapkowo spotkała Annę Elgert, zastępcę kierownika, z którą przeszła się po terenie schroniska. - Rozmawiałyśmy i wspólnie chodziłyśmy od boksu do boksu. Patrzyłam na psy i cóż, chciałoby się dać dom wszystkim, ale to nierealne. Rozmawiając doszłyśmy do boksu, w którym przebywała suczka Snuki ze szczeniakami. Jeden z nich, chłopak o imieniu Sinus, zaraz podbiegł do nas. Spojrzałam na niego, zobaczyłam podobieństwo do boksera, którym się opiekowałam, no i cóż, to była miłość od pierwszego wejrzenia – śmieje się pani Patrycja. – Powiedziałam mu przez kraty: biorę ciebie, no i go wzięłam – dodaje. Sinus czyli Pablo W ten oto sposób zdecydowała się na adopcję Sinusa. Szczeniak był mały, bardzo wychudzony, miał niespełna 3 miesiące, w samym schronisku wraz z mamą i resztą rodzeństwa był od niedawna. Pani Patrycja po wypełnieniu formalności i zaszczepieniu psa, wprowadziła Sinusa, przemianowanego na Pabla, do domu, w którym czekał Egon. Jak starszy pies zareagował na szczeniaka? - Egon zareagował na Pabla bardzo pozytywnie, choć ja początkowo obawiałam się, że nowy kolega może mu się nie spodobać – opowiada pani Patrycja. - Z tamtym bokserem Egon miał przecież znakomity układ, nawiązali niezwykłą więź, spali razem, razem jedli i bawili się... Tymczasem boksera zastąpił maleńki, zabiedzony szczeniak o wielkich łapach. Szybko jednak okazało się, że to jest strzał w dziesiątkę – podkreśla. Egon i Pablo - najlepsi przyjaciele. Fot. archiwum prywatne Patrycja Raczkowska Egon z miejsca zaopiekował się Pablem. Dzielił się z nim własną porcję jedzenia z miski, gdy Pablo pochłonął już swoją. Na początku szczeniak był bowiem odżywiany wołowiną, zgodnie z zaleceniem lekarza weterynarii. Miał w ten sposób przybrać na wadze, zyskać moc i energię oraz dostarczyć organizmowi niezbędnych wskaźników. Wołowina stanowiła też remedium na bóle wzrostowe. Gdy Pablo zjadł już swoje mięso, Egon odstępował mu to, co sam miał. Pablo chętnie z tego korzystał i z tygodnia na tydzień doganiał wielkością Egona, by w końcu go przerosnąć. I to kilkukrotnie! Egon zaopiekował się młodszym kolegą. Fot. archiwum prywatne Patrycja Raczkowska - Dziś chłopaki nie mogą bez siebie żyć – mówi pani Patrycja. – Razem żyją, śpią wtulenie jeden w drugiego, razem się bawią. Czasem się pokłócą, na przykład o różową piłeczkę Pabla, ale są to krótkotrwałe awantury, które nie wpływają na ich przyjaźń. Ogromną radością i satysfakcją jest obserwowanie ich codziennie, czy to podczas zabawy, czy odpoczynku, bo więź, jaką między sobą nawiązały, to prawdziwa psia przyjaźń – podkreśla. Od pierwszych chwil razem: Egon i Pablo. Tak jest do dziś. Fot. archiwum prywatne Patrycja Raczkowska Pablo na początku był malutki i zaskoczył otoczenie tym, jak mocno urósł. Ale nie swoją właścicielkę. - Po jego łapach widziałam, że będzie duży, choć nie sądziłam, że aż tak, ale rzeczywiście urósł na kawał psa – śmieje się pani Patrycja i dodaje, że sama nie wie, czy na wzrost Pabla nie wpłynęło też dobre odżywianie w okresie szczenięcym oraz pomoc Egona, który dzielił się z nim własną porcją karmy. - Pablo to mieszaniec, jego tatuś podobno był bokserem, ale Pablo jest od boksera znacznie wyższy i większy. Jego mama, Snuki, jest wysoka, więc pod względem wzrostu Pablo poszedł w mamę, natomiast urodę ma po tacie – mówi pani Patrycja. Pablo kilkukrotnie przerósł Egona. Fot. archiwum prywatne Patrycja Raczkowska Pabla czeka kastracja – to obowiązek właścicieli adoptowanych psów. Pies zostanie wykastrowany dopiero po całkowitym osiągnięciu dojrzałości, miał bowiem w okresie szczenięcym problemy z lękliwością. Odcinanie mu teraz testosteronu mogłoby przywrócić czy spotęgować ten problem, więc zabieg czeka go po ukończeniu 3. roku życia. To samo czeka również Egona. Pablo to wspaniały, duży pies, kochający i kochany. Fot. archiwum prywatne Patrycja Raczkowska Razem w domu, razem na spacerze czy wakacjach Posiadanie dwóch psów, z których jeden – Pablo – już teraz waży 50 kg, to spore wyzwanie. Pani Patrycja planując czas wolny uwzględnia potrzeby swoich zwierzaków. Wspólnie wyjeżdżają na wakacje czy weekendy. Ale posiadanie psów to nie tylko kwestie logistyczne związane z wyjazdami, ale i codzienna odpowiedzialność, a także koszty. - Na pewno każdy właściciel psa musi liczyć się z kosztami, niezależnie, czy pies pochodzi z adopcji, czy nie – mówi pani Patrycja. – Staram się robić moim psiakom regularne badania krwi, dbam o ich zdrowie, regularne szczepienia, rozrywkę oraz karmę i suplementację. Koszty? Przy dwóch psach to średnio 1000 zł miesięcznie – podkreśla. Cokolwiek przyniesie los, Egon i Pablo na zawsze będą ze swoją panią. Fot. archiwum prywatne Patrycja Raczkowska Miłość do własnych psów przejawia się nie tylko w opiece i kosztach, które ponosi co miesiąc w związku z tym. Na własnym ciele wykonała sobie ich portrety. - Tym samym do końca mojego życia one zawsze ze mną będą – uśmiecha się pani Patrycja. Adopcja? Tak, byle z głową Co pani Patrycja powiedziałaby tym, którzy zastanawiają się nad posiadaniem psa, nad adopcją bezdomniaka ze schroniska czy fundacji? - Pies w moim domu traktowany jest jak pełnoprawny członek rodziny, to nie chwilowy kaprys, czy zabawka, która się nudzi i wtedy się ją oddaje – mówi pani Patrycja. – Nie wyobrażam sobie, jak można porzucić czy oddać adoptowanego psa. Niestety, to wciąż się dzieje, o czym świadczy konieczność istnienia choćby schronisk. Pies przywiązuje się do człowieka, cierpi, jest żywą istotą. Nie jest przedmiotem. Jednak czytając i słysząc różne historie dotyczące psów, mam wrażenie, że niewiele osób jest tego świadomych – podkreśla. Tak zmieniał się Pablo. Rósł jak na drożdżach! Fot. archiwum prywatne Patrycja Raczkowska Zaznacza, czy dobrze rozważyć chęć adopcji psa. To zobowiązanie, nie tylko finansowe, na długie lata. Trzeba wziąć to pod uwagę, jak też to, że po drodze w naszym życiu mogą wydarzyć się różne wypadki losowe. - Adopcja Pabla była adopcją od serca, Pablo ujął mnie swoją urodą, wdziękiem; tym, że podbiegł do siatki jako pierwszy. Miałam już jednak duże doświadczenie z psami i wiedziałam, co czeka mnie przy adopcji szczeniaka. Tymczasem wiele osób kierując się odruchem serca bierze psa, a potem dzieją się różne rzeczy… Adopcja to świetny pomysł i polecam go każdemu, ale naprawdę trzeba to bardzo dobrze przemyśleć – mówi pani Patrycja. Pies jest jak dziecko, które nigdy nie dorośnie, zawsze będzie generowało koszty i szkody. Pablo, gdy dorastał, narobił w mieszkaniu pani Patrycji wiele zniszczeń. W efekcie mieszkanie musiało przejść remont, a sam Pablo został przyuczony do klatki kennelowej. - Etap szczenięcy, szczególnie dla psa ze schroniska, w nowym miejscu zamieszkania na pewno jest szokiem, bo nie jest socjalizowany do warunków domowych, nieznanych sobie wcześniej. Adoptując szczeniaka musimy mieć tego świadomość i pracować z nim od pierwszych dni. On odwdzięczy się miłością i oddaniem – uważa pani Patrycja. Pablo to duży przytulas. Fot. archiwum prywatne Patrycja Raczkowska Na potwierdzenie tej tezy przytacza anegdotę z własnego życia. Po zabiegu chirurgicznym, który przeszła, przez kilka dni mieszkała u mamy. Gdy mama kroiła obiad na mięso, Egon pobiegł do kuchni po kąski. A Pablo? Pablo został z panią Patrycją, bo czuł, że jego właścicielka potrzebuje opieki i wsparcia. - Psy schroniskowe odwdzięczają się taką większą miłością, niż pieski, które nigdy nie zaznały porzucenia, które przez schronisko nie przeszły. Mają w sobie jakby większa miłość, większe przywiązanie, którym się odwdzięczają. Tak więc adopcja tak, byle z głową – podsumowuje pani Patrycja. Opublikowano: 11.05.2023 14:00 Autor: Zygmunt Gołąb (z.golab@gdynia.pl) Zmodyfikowano: 11.05.2023 14:17 Zmodyfikował: Paweł Jałoszewski