Aktualności

Pies w wielkim mieście i... co dalej?

19 lutego strażnicy z ekopatrolu uratowali psa. Dzięki adresowi umieszczonemu na obroży zwierzę trafiło od razu do właścicieli.

Posiadanie psa to nie tylko pasja i przygoda, ale również obowiązek i odpowiedzialność, szczególnie gdy dotyczy to czworonogów żyjących w mieście, gdzie ze względu na specyfikę przestrzeni obowiązują konkretne wymagania i standardy. Niestety, właściciele psów różnie podchodzą do tego tematu; lekceważą obowiązujące przepisy, lub wręcz ich nie znają, beztrosko narażając nie tylko bezpieczeństwo swoich pupili, ale też innych ludzi, którzy padają ofiarą agresywnego zachowania zwierzęcia. W ostatnim czasie do straży Miejskiej trafia coraz więcej sygnałów świadczących o niewłaściwym sprawowaniu opieki nad zwierzętami.

19 lutego ok. 14.00 strażnicy z patrolu ekologicznego zauważyli leżącego na środku jezdni na Witominie psa, zadbanego labradora, który spokojnie obserwował manewry kierowców, próbujących go ominąć. Funkcjonariusze zatrzymali ruch samochodów i zapakowali zwierzę do radiowozu z zamiarem odwiezienia go do schroniska. Po dokładnym obejrzeniu psa okazało się, że ten ma „adresówkę" przypiętą do obroży. Po jej otwarciu odczytali dane właścicielki i odwieźli czworonoga pod wskazany adres, dzięki temu zwierzę trafiło od razu do domu. Pani tłumaczyła się, że nie wiedziała o ucieczce psa, a ten z posesji, jak się potem okazało, wybiegł przez dziurę w płocie nie zabezpieczoną przez właścicieli.

W ubiegłym tygodniu strażnicy interweniowali na Obłużu w związku z alarmującą informacją owczarku niemieckim, który był agresywny i biegał bez nadzoru po ulicy, którą chodzą małe dzieci do szkoły, były też sygnały o dużym i agresywnym psie, który samopas, bez kagańca, wałęsał się po Płycie Redłowskiej, skacząc na przechodniów.

Podobnie wyglądała sytuacja w Orłowie, gdzie , jak ustalili funkcjonariusze ,pies bez smyczy i kagańca napadał na spacerowiczów oraz na Małym Kacku, gdzie właściciel beztrosko wypuszczał swojego mastifa z posesji, a ten atakował nie tylko inne psy, ale również ludzi.

Strażnicy zajęli się również sprawą zgłaszaną przez mieszkańców Witomina, dotyczącą beztroskiego zachowania właścicielki psa, która przyjeżdżała w okolice lasu, tam wypuszczała zwierzę bez jakiegokolwiek zabezpieczenia, a pies wyhasawszy się po leśnych drogach atakował ludzi wychodzących z pobliskiego marketu.

Od 1 stycznia do 19 lutego 2015 strażnicy przeprowadzili 71 interwencji dotyczących psów błąkających się, chorych, bez właściciela, biegających bez smyczy i kagańca. Strażnicy kontrolują nie tylko te miejsca, których dotyczą zgłoszenia przekazywane przez mieszkańców, ale podczas codziennej pracy zwracają baczną uwagę na zachowanie czworonogów i ich właścicieli, aby nie powtórzyły się sytuacje, że pies załatwia się do piaskownicy, czy hasa po placu zabaw albo kąpie w miejskiej fontannie, bo jak powiedział interweniującemu strażnikowi właściciel, zwierzę „musi mieć trochę radości".

 

 

Pies w wielkim mieście i... co dalej?, fot. Straż Miejska

Pies w wielkim mieście i... co dalej?, fot. Straż Miejska

fot. Straż Miejska

 

ikona