Od 1 czerwca do dzisiaj strażnicy miejscy interweniowali 175 razy w sytuacjach, gdy ptaki, ranne i osłabione wymagały pomocy. Jednakże część zgłoszeń, zwłaszcza dotycząca młodych ptaków, które mają już „dorosłe pióra", tzw. podlotów, świadczy o tym, że ludzie nie zdają sobie sprawy, że mając jak najlepsze intencje wyrządzają im wielką szkodę, zabierając z naturalnego środowiska. Podloty znajdują się bowiem pod opieką rodziców, którzy je bronią i karmią, chociaż nie zawsze ich widać, bo swoim widokiem nie chcą zdradzać miejsca przebywania swoich dzieci, co jest elementem strategii antydrapieżniczej. Odebrany ptak - mimo troskliwej opieki często nie dożywa wieku dorosłego, lub- tak jest przykładowo u kawek- wychowany przez ludzi może nie zostać zaakceptowany przez stado o strukturze hierarchicznej i spadnie na sam dół, a jako odmieniec nie będzie mógł założyć rodziny. Apelujemy! Widząc młodego ptaka siedzącego na trawniku czy chodniku należy przełożyć go na najbliższy krzak, aby zmniejszyć ryzyko zaatakowania przez psy lub koty, nie zabierać do domu, czy przynosić do lecznicy, nie ma obawy, że ludzki zapach zostawiony na ptaku zniechęci jego rodziców, bo węch u ptaków jest słabo rozwinięty, oni rozpoznają go za pomocą wzroku i słuchu. Strażnicy wielokrotnie zwracają no to uwagę podczas podejmowanych interwencji, podkreślając, że mimo nieporadnego wyglądu i zachowania podloty dają sobie radę i pomoc człowieka nie jest im potrzebna. Inaczej wygląda sytuacja, gdy ptak jest ranny, osłabiony i potrzebuje pomocy, wówczas szybka pomoc jest konieczna, bez względu na to, czy jest pisklęciem czy starszym ptakiem. Wczoraj strażnicy z ekopatrolu zawieźli do lecznicy ptaka znajdującego się pod ścisłą ochroną, przylatującego do nas na wiosnę, o wdzięcznej nazwie kopciuszek zwyczajny. Mimo braku widocznych urazów, ptaszek nie potrafi latać, nakarmiony i napojony, po weterynaryjnej konsultacji, pozostał na obserwacji w lecznicy. W ptasim szpitalu pozostaje również szare pisklę, które , gdyby nie ludzka pomoc, mogłoby zostać zaatakowane przez miejskiego drapieżnika. Opublikowano: 11.08.2014 00:00 Autor: Marcin Kostrzyński (m.kostrzynski@gdynia.pl)