77 lat temu zakończyły się walki o Gdynię. W tym szczególnym dniu pamiętamy o młodych ludziach z Tajnego Hufca Harcerzy. To dzięki ich odwadze i działaniom w czasie okupacji Gdynia nie zamieniła się w gruzy. W czasie II wojny światowej Gdynia była jednym z głównych ogniw niemieckiego systemu obrony nad Zatoką Gdańską. Powszechnie znana jest historia, że wyzwolenie miasta to efekt zmasowanej ofensywy wojsk radzieckich i polskich. 13 marca 1945 roku armie 1. i 2. Frontu Białoruskiego stanęły na przedpolach przygotowanego do długotrwałej obrony Trójmiasta.Po dwóch tygodniach zaciekłych walk wojska dotarły do Gdyni. 26 marca rozpoczął się szturm. Walki o poszczególne dzielnice były bardzo zacięte. 28 marca 1945 roku wyparto z miasta niemieckich okupantów. Gdynia była wolna i prawie nie ucierpiała. Resztki wojsk niemieckich broniły się jeszcze do 5 kwietnia na Oksywiu, prowadząc ewakuację drogą morską na Półwysep Helski.Powyższy scenariusz mógłby jednak wyglądać zupełnie inaczej, gdyby nie postawa młodych ludzi z Tajnego Hufca Harcerzy, który działał w Gdyni w czasie okupacji. Przeprowadzone przez nich akcje o kryptonimie B-1 i B-2 ocaliły nasze miasto. – 28 marca to w życiu naszego miasta niezwykle ważna data, która przypomina o wydarzeniach z 1945 roku. Tego dnia wojska radzieckie wkraczały do Gdyni, ale miasto ocalało. To dzięki bohaterstwu harcerzy z Tajnego Hufca Harcerzy przekazane zostały plany obrony Gdyni, a wkraczający Rosjanie uderzyli w miejsca najsłabiej bronione – mówi Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni. Dwie akcje „B” Na czym polegały bohaterskie działania gdyńskich harcerzy? Podczas akcji B-1 wykradli plany portu, który w tamtym czasie był bazą niemieckiej Marynarki Wojennej Kriegsmarine. Harcerze zaznaczali na nich aktualne pozycje niemieckich wojsk i okrętów. Potem przekazali mapy aliantom, którzy dzięki temu mogli precyzyjnie zlikwidować strategiczne cele, a przy tym nie zniszczyć miasta.I tak 18 grudnia 1944 roku angielskie bombowce zbombardowały tylko port i bazę, gdzie stacjonowały wojska niemieckie. Zniszczono wtedy wiele okrętów. Poważnie uszkodzony został także jeden z symboli II wojny światowej – pancernik Schleswig-Holstein. Pod koniec wojny gdyńscy harcerze zasłynęli jeszcze jedną akcją. Tym razem miała ona kryptonim B-2. Członkowie Tajnego Hufca Harcerzy robili dokładne wykreślenia miejsc, gdzie znajdują się niemieckie umocnienia twierdzy Gotenhafen – od Kolibek po Kępę Oksywską. Dane te nanieśli później na niemieckie mapy sztabowe, które przekazano żołnierzom Armii Czerwonej.Współorganizatorem obu akcji był Joachim Joachimczyk ps. Joachim – gdynianin, żołnierz Armii Krajowej i fotograf Powstania Warszawskiego. To on nadzorował działania i namawiał harcerzy do zapełniania map danymi. Symbol zwycięstwa, nie porażki Wspominając bohaterskie działania gdyńskich harcerzy, warto też powiedzieć o Ewie Szelburg-Zarembinie. Pisarka wystąpiła w 1946 roku do ówczesnych władz komunistycznej Polski z apelem o wydobycie spalonego wraku pancernika Schleswig-Holstein i wystawienie go przy Westerplatte jako symbol zwycięstwa, a nie przegranej. Niestety jej prośba została zignorowana – okręt zabrali Sowieci, a teraz jego szczątki leżą na dnie Bałtyku na wodach estońskich. Opublikowano: 28.03.2022 09:47 Autor: Magdalena Śliżewska (magdalena.slizewska@gdynia.pl) Zmodyfikowano: 28.03.2022 19:39 Zmodyfikował: Magdalena Śliżewska