Na to wydarzenie Gdynia czekała 34 lata. Legendarny jacht OPTY, na którym Leonid Teliga, jako pierwszy Polak samotnie opłynął świat, powrócił do macierzystego portu. Można go oglądać w jacht klubie Gryf w gdyńskiej Marinie do 15 października 2013 roku. OPTY zaprojektowany został przez Leona Tumiłowicza, a zbudowany na przełomie 1965 i 1966 roku przez Macieja Dowhyluka. Jednostka ma 10 metrów długości, blisko 3 metry szerokości, dwa maszty, silnik o mocy 7 KM i nieco ponad 1,5 metra zanurzenia. W rok po wybudowaniu, przez 27 miesięcy Leonid Teliga samotnie opływał nim świat, jako pierwszy Polak w historii. Po powrocie i służbie w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni, jacht w 1979 roku przekazany został do Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku, aby wreszcie trafić do jego magazynu w Tczewie. Muzeum zabezpieczyło jednostkę w stanie, w jakim ją otrzymało. Od tamtej pory, czyli od blisko 30 lat, jacht nie był pokazywany szerokiej publiczności w takiej formie jak teraz w Gdyni. Legendarny jacht zwiedzać można za darmo w hangarze Jacht Klubu Morskiego Gryf w Basenie Jachtowym w Gdyni codziennie w godz. 10-18 do 15 października. Udostępnienie jednostki odbywa się z okazji 85-lecia Jacht Klubu Morskiego Gryf, którego Teliga był członkiem oraz z okazji reaktywowanego Święta Morza, które odbywa się w Gdyni w dniach 22-30 czerwca (www.swietomorza.eu). Jacht został udostępniono dzięki współpracy Pomorskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego, Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku i Jacht Klubu Morskiego Gryf. Leonid Teliga, jeden z najbardziej znanych polskich żeglarzy, to niezwykle barwna postać, a jego postawę można stawiać za wzór niezłomności w walce z przeciwnościami losu oraz konsekwencji w realizacji swoich marzeń. Najlepszym przykładem - jego okołoziemska wyprawa, którą organizował własnym sumptem, z niewielką tylko pomocą przyjaciół (m.in. Polskiego Związku Żeglarskiego, Marynarki Wojennej czy PLO). Trudności piętrzyły się już na etapie planowania i przygotowań - trzeba pamiętać, że były to lata 60. - czas gdy brakowało wielu podstawowych dóbr, a co dopiero materiału do budowy jachtu. Leonid Teliga wiedział, czego chce. Przyszedł do mnie i konkretnie powiedział, o co mu chodzi. Chciał, bym zbudował mu niewielki, ale wytrzymały jacht, na którym będzie mógł opłynąć świat. Nie oczekiwał cudów - wspomina Maciej Dowhyluk, konstruktor Opty. Może nie jestem dumny, ale na pewno zadowolony, że mój jacht przetrwał tę trudną wyprawę bezawaryjnie, bo takie sprawy jak naprawa masztu czy kłopoty z silnikiem, to na oceanie codzienność. Liczy się konstrukcja łodzi, a ta się sprawdziła - uśmiecha się. Podobno Teliga zwykł mawiać, że jeśli uda mu się zbudować jacht, to nazwie go „Opty", jak optymista, a gdyby mu się jednak nie udało, to kupi sobie kajak, by pływać po jeziorach i nazwie go „Pesy", jak pesymista. Na szczęście wariant pesymistyczny nie doszedł do skutku i pod koniec 1966 r. Teliga mógł sposobić się do wyprawy.Miało się ku zimie, więc trudno było samotnemu żeglarzowi ruszać bezpośrednio z Gdyni przez zimny i wzburzony Bałtyk, a że czekać nie chciał, to postanowił rozpocząć rejs w Casablance, dokąd przetransportował go razem z jachtem statek Polskich Linii Oceanicznych M/S „Słupsk". Teliga miał świadomość upływającego czasu. Wiedział, że ze względu na swój stan zdrowia, każdy miesiąc oddala go od upragnionego celu - wspomina Bohdan Sienkiewicz, dziennikarz przez lata prowadzący w telewizji publicznej program „Latający Holender". Z Maroka wypłynął 25 stycznia 1967 r. i ruszył na zachód przez Wyspy Kanaryjskie, Kanał Panamski, Galapagos, Markizy, Tahiti, Bora-Bora, Fidżi i Dakar. Wyprawa trwała długo, wszak jacht trzeba było po drodze wielokrotnie naprawiać - jak to na morzu. Często też Teliga musiał stawiać czoła trudnościom natury formalnej, np. gdy jako gość zza żelaznej kurtyny prawie dwa tygodnie czekał na pozwolenie przebycia Kanału Panamskiego.Opłynięcie globu zajęło Leonidowi Telidze dwa lata i dwa miesiące. To była zupełnie inna żegluga niż teraz. Polski kapitan mógł liczyć tylko na swoje umiejętności, bo jedynymi przyrządami nawigacyjnymi, jakie miał, były kompas i pożyczony sekstant - opowiada Sienkiewicz. W trakcie rejsu, na odcinku Fidżi-Dakar, Teliga ustanowił rekord samotnej nieprzerwanej żeglugi oceanicznej - żeglował bez zawijania do portu przez 165 dni! Kiedy dotarł do Casablanki 30 kwietnia 1969 r. jego stan zdrowia był już bardzo ciężki - nie tyle ze zmęczenia, ile z powodu choroby nowotworowej, z którą walczył. Do kraju wrócił więc samolotem, a prosto z lotniska zabrano go do szpitala. Jego jacht do macierzystego portu dotarł na pokładzie MS „Orłowo".Kim był Leonid TeligaUrodził się w Rosji, ale dzieciństwo i młodość spędził w Grodzisku Mazowieckim. Interesował się żeglarstwem i jeszcze przed wybuchem wojny zdobył uprawnienia sternika morskiego na kursie w Jastarni.Po kampanii wrześniowej walczył jako podporucznik i został ranny pod Tomaszowem Mazowieckim. Przedostał się do Związku Radzieckiego, gdzie po rocznym kursie szyprów pływał na statkach jako rybak na Krymie. Po ataku Niemiec na ZSRR, brał udział w ewakuacji Krymu i portów azowskich. W 1942 r. zgłosił się do formowanej w ZSRR Armii Polskiej i trafił wraz z nią do Wielkiej Brytanii. Ponieważ znał się na nawigacji, przydzielono go do lotnictwa. Po przeszkoleniu latał w polskim 300. Dywizjonie Bombowym Ziemi Mazowieckiej.W 1947 r. roku wrócił do Polski. Pracował jako dziennikarz, aktor, autor i tłumacz. Po przeprowadzce na stałe do Gdyni również jako instruktor żeglarstwa morskiego w klubie „Gryf". Czasem wracał też do rybołówstwa. Pływał jako dziennikarz z polskimi rybakami nawet na Dalekim Wschodzie, gdzie pracował z ramienia Polski w misjach rozjemczych ONZ w Korei i Laosie, oraz we Włoszech, podczas pracy jako attaché prasowy ambasady. W ostatnich latach swojego życia mieszkał w Warszawie, gdzie umarł w maju 1970 r. Opublikowano: 18.06.2013 00:00 Autor: Krzysztof _Romański (2012)