22 lata temu, 14 stycznia 1993 roku zatonął prom Jan Heweliusz. To największa morska tragedia w powojennej morskiej historii Polski - utonęło 55 osób, uratować zdołano jedynie 9. Wspominając tamte wydarzenia, przypominamy także inne katastrofy morskie, których rocznice obchodzimy w tym miesiącu. Należący do Polskich Linii Oceanicznych, a eksploatowany przez spółkę Euroafrika, prom samochodowo-kolejowy Jan Heweliusz zatonął w drodze ze Świnoujścia do Ystad w Szwecji. Na Bałtyku szalał sztorm, prędkość wiatru dochodziła do 160 km na godzinę. Po godzinie 4.00 nad ranem, znajdując się około 15 mil od przylądka Arkona, statek przewrócił się na burtę, a następnie stępką do góry i po kilku godzinach zatonął. Ostatnim kapitanem był Andrzej Ułasiewicz, który zginął podczas katastrofy. Wrak do dziś leży w pobliżu niemieckiej wyspy Rugia - na głębokości 27 metrów, 10 metrów poniżej minimalnego poziomu lustra wody.50 lat temu, 10 stycznia 1965 roku w niewyjaśnionych okolicznościach na morzu Północnym zatonął, wraz z całą 18-osobową załogą, m/s Nysa. Należący do Polskiej Żeglugi Morskiej statek płynął ze szkockiego portu Leith do Oslo, z ładunkiem 650 ton złomu - pociętych szyn kolejowych. Kapitanem był Gustaw Gomułka. Podczas sztormu o sile 10 stopni w skali Beauforta na pokład statku wdzierały się przeszło 12-metrowe fale. Niedaleko Nysy sztormował norweski statek Berby. To właśnie jego załoga po godzinie 22.00 odebrała sygnał SOS wysłany z polskiej jednostki. Kapitan Knut Kristoffersen nadał przez radio sygnał ratunkowy i ruszył na pomoc. Niestety po przybyciu na miejsce nie znaleziono już niczego - ani statku, ani załogi. Następnego dnia, w rejonie katastrofy wyłowiono szczątki szalupy, a już niebawem morze zaczęło wyrzucać zwłoki marynarzy. Z 18 członków załogi 11 nigdy nie odnaleziono.40 lat temu, 10 stycznia 1975 roku zatonął kuter ST Brda, którego armatorem był Dalmor. Zginęło 10 marynarzy, 11. ofiara zmarła na zawał serca w szpitalu. Uratowało się 16 osób. Do wypadku doszło na redzie duńskiego portu Hanstholm. Kapitan kutra Andrzej Zieliński pomimo sztormowej pogody i małej znajomości portu, podjął decyzję o wejściu. W trakcie manewru duża fala pchnęła jednostkę w stronę falochronu. W wyniku uderzenia o dno uszkodzony został ster i zablokowany w jednej pozycji. W tej sytuacji kapitan podjął decyzję o rzuceniu obydwu kotwic, które jednak pod wpływem sztormu zerwały się. Fale zepchnęły dryfującą jednostkę na falochron a następnie przewróciły. Gdy wezwany helikopter ratowniczy zdążył podjąć 7 członków załogi, silna fala zmyła 10 osób z pokładu. Wszyscy zginęli na wskutek uderzeń o gwiazdobloki. Po katastrofie wyłowiono jedynie 5 okaleczonych ciał. Natomiast wrak kutra został doszczętnie rozbity przez szalejące morze.32 lata temu, 20 stycznia 1983 roku zatonęła należąca do PLO m/s Kudowa Zdrój - zginęło 20 marynarzy, 8 uratowano. Do katastrofy doszło w czasie silnego sztormu na Morzu Śródziemnym. Statek płynął z Castellonu w Hiszpanii do portu Erna w Libii. Wypadek miał miejsce 15 mil na wschód od Ibizy. Jednostka dowodzona przez kapitana Leszka Krogulskiego przewróciła się w wyniku silnych uderzeń fal. Jak ustaliła Izba Morska, na pokładzie statku znalazł się ładunek przekraczający możliwości transportowe jednostki, w dodatku nieprawidłowo zamocowany - między innymi kontenery oraz bele stali tytanowej. Akcję ratowniczą utrudniło podanie przez rannego w głowę kapitana złej pozycji. W wyniku dochodzenia ustalono także, że wskutek złego systemu szkoleń, część załogi nie potrafiła obsługiwać szalup ratunkowych i nie znała wszystkich zasad ratownictwa.fot. Michał Kowalski Opublikowano: 14.01.2015 00:00 Autor: Michał Kowalski (2011)