PKO Gdynia Półmaraton 2025 – zmiany w organizacji ruchu
Co nowego

Rocznica zatonięcia promu Jan Heweliusz

Pomnik ”Tym, co odeszli na wieczną wachtę”, fot. Michał Kowalski22 lata temu, 14 stycznia 1993 roku zatonął prom Jan Heweliusz. To największa morska tragedia w powojennej morskiej historii Polski - utonęło 55 osób, uratować zdołano jedynie 9. Wspominając tamte wydarzenia, przypominamy także inne katastrofy morskie, których rocznice obchodzimy w tym miesiącu.

Należący do Polskich Linii Oceanicznych, a eksploatowany przez spółkę Euroafrika, prom samochodowo-kolejowy Jan Heweliusz zatonął w drodze ze Świnoujścia do Ystad w Szwecji. Na Bałtyku szalał sztorm, prędkość wiatru dochodziła do 160 km na godzinę. Po godzinie 4.00 nad ranem, znajdując się około 15 mil od przylądka Arkona, statek przewrócił się na burtę, a następnie stępką do góry i po kilku godzinach zatonął. Ostatnim kapitanem był Andrzej Ułasiewicz, który zginął podczas katastrofy. Wrak do dziś leży w pobliżu niemieckiej wyspy Rugia - na głębokości 27 metrów, 10 metrów poniżej minimalnego poziomu lustra wody.

50 lat temu, 10 stycznia 1965 roku w niewyjaśnionych okolicznościach na morzu Północnym zatonął, wraz z całą 18-osobową załogą, m/s Nysa. Należący do Polskiej Żeglugi Morskiej statek płynął ze szkockiego portu Leith do Oslo, z ładunkiem 650 ton złomu - pociętych szyn kolejowych. Kapitanem był Gustaw Gomułka. Podczas sztormu o sile 10 stopni w skali Beauforta na pokład statku wdzierały się przeszło 12-metrowe fale. Niedaleko Nysy sztormował norweski statek Berby. To właśnie jego załoga po godzinie 22.00 odebrała sygnał SOS wysłany z polskiej jednostki. Kapitan Knut Kristoffersen nadał przez radio sygnał ratunkowy i ruszył na pomoc. Niestety po przybyciu na miejsce nie znaleziono już niczego - ani statku, ani załogi. Następnego dnia, w rejonie katastrofy wyłowiono szczątki szalupy, a już niebawem morze zaczęło wyrzucać zwłoki marynarzy. Z 18 członków załogi 11 nigdy nie odnaleziono.

40 lat temu, 10 stycznia 1975 roku zatonął kuter ST Brda, którego armatorem był Dalmor. Zginęło 10 marynarzy, 11. ofiara zmarła na zawał serca w szpitalu. Uratowało się 16 osób. Do wypadku doszło na redzie duńskiego portu Hanstholm. Kapitan kutra Andrzej Zieliński pomimo sztormowej pogody i małej znajomości portu, podjął decyzję o wejściu. W trakcie manewru duża fala pchnęła jednostkę w stronę falochronu. W wyniku uderzenia o dno uszkodzony został ster i zablokowany w jednej pozycji. W tej sytuacji kapitan podjął decyzję o rzuceniu obydwu kotwic, które jednak pod wpływem sztormu zerwały się. Fale zepchnęły dryfującą jednostkę na falochron a następnie przewróciły. Gdy wezwany helikopter ratowniczy zdążył podjąć 7 członków załogi, silna fala zmyła 10 osób z pokładu. Wszyscy zginęli na wskutek uderzeń o gwiazdobloki. Po katastrofie wyłowiono jedynie 5 okaleczonych ciał. Natomiast wrak kutra został doszczętnie rozbity przez szalejące morze.

32 lata temu,  20 stycznia 1983 roku zatonęła należąca do PLO m/s Kudowa Zdrój - zginęło 20 marynarzy, 8 uratowano. Do katastrofy doszło w czasie silnego sztormu na Morzu Śródziemnym. Statek płynął z Castellonu w Hiszpanii do portu Erna w Libii. Wypadek miał miejsce 15 mil na wschód od Ibizy. Jednostka dowodzona przez kapitana Leszka Krogulskiego przewróciła się w wyniku silnych uderzeń fal. Jak ustaliła Izba Morska, na pokładzie statku znalazł się ładunek przekraczający możliwości transportowe jednostki, w dodatku nieprawidłowo zamocowany - między innymi kontenery oraz bele stali tytanowej. Akcję ratowniczą utrudniło podanie przez rannego w głowę kapitana złej pozycji. W wyniku dochodzenia ustalono także, że wskutek złego systemu szkoleń, część załogi nie potrafiła obsługiwać szalup ratunkowych i nie znała wszystkich zasad ratownictwa.

fot. Michał Kowalski

  • ikonaOpublikowano: 14.01.2015 00:00
  • ikona

    Autor: Michał Kowalski (2011)

ikona

Najnowsze