Co nowego

Gdynia jest kobietą

Od lewej: Danuta Baduszkowa, fot. Stanisław Ossowski, 1972r. wmurowanie kamienia węgielnego pod Teatr Muzyczny, Franciszka Cegielska, fot. Łukasz Głowala, minister zdrowia i opeki społecznej, prezydent Gdyni w latach 1990–1998, Małgorzata Dydek, fot. Donald Bardat, koszykarka, Mistrzyni Europy z 1999 roku, Jadwiga Tritz-Kosko, lekarka, fot. ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni

Od lewej: Danuta Baduszkowa, fot. Stanisław Ossowski, 1972r. wmurowanie kamienia węgielnego pod Teatr Muzyczny, Franciszka Cegielska, fot. Łukasz Głowala, minister zdrowia i opeki społecznej, prezydent Gdyni w latach 1990–1998, Małgorzata Dydek, fot. Donald Bardat, koszykarka, Mistrzyni Europy z 1999 roku, Jadwiga Tritz-Kosko, lekarka, fot. ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni

„Kopernik była kobietą!” – może była, może nie był. Kto dziś jest w stanie stwierdzić to ze stuprocentową pewnością? Faktem jest jednak, że w panteonie najbardziej znanych i zasłużonych w dziejach, zdecydowaną większość stanowią mężczyźni. Ale faktem jest również, że za sukcesami bardzo wielu z nich stoją kobiety. Silnych osobowości , którym udawało się odnosić osobiste sukcesy, nie brakowało, również w Gdyni.


Role kobiet w  osiągnięciach mężczyzn przez stulecia z różnych względów były umniejszane przez historyków. Może dlatego, że kronikarzami zawsze byli mężczyźni? A może dlatego, że naszą rolą społeczną zawsze było ogarnięcie wszystkiego, co domowe włączając w to wspieranie i pchanie do przodu mężczyzny? A swoje pasje mogła rozwijać tylko ta, której wystarczyło samozaparcia, sił i czasu? Maria Skłodowska-Curie zapłaciła za swojego Nobla opinią „złej matki” (choć jedna z jej córek również otrzymała nagrodę Nobla, a druga była uznaną w swoim czasie pisarką, dziennikarką i politykiem). A czy o którymkolwiek z laureatów tej nagrody ktoś powiedział kiedyś, że przez swoją pasję zaniedbał dzieci? Powiedziałyśmy już sobie, że mamy trudniej, więc do rzeczy – kobiet, które czas, jaki udało im się wygospodarować dla siebie, poświęciły realizacji swoich pasji, wcale nie jest mało. Także w Gdyni.

Silne kobiety Gdyni

A może szczególnie w Gdyni? To w końcu miasto, które po odzyskaniu niepodległości przez nasz kraj (nazywane „polską Ameryką”) ściągało jak magnes silnych duchem i umysłem tych, którzy chcieli i mieli odwagę realizować marzenia. Jedną z nich była Jadwiga Titz-Kosko.

Urodziła się w Mandżurii w 1902 roku, gdzie w tym czasie pracował jej ojciec. Tam też spędziła praktycznie całe dzieciństwo, dopiero kształcić się przyjechała do Warszawy, skąd pochodziła jej rodzina. Kiedy wykształcenie odebrała, wszechstronne zresztą, bo najpierw skończyła medycynę, a potem jeszcze nauki społeczne, żeby jak podobno mawiała „nie ograniczyć się do samych nerek i wątróbek”, przyjechała do Gdyni. W 1935 roku zamieszkała tu z mężem – por. Stanisławem Kosko, który w tym samym roku, wrócił, jeszcze jako kawaler z rejsu dookoła świata. Doktor Titz-Kosko była kobietą w pełni nowoczesną (nawet jak na dzisiejsze czasy). Choć mieszkała z mężem, dyrektorem Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni, nie przeszkadzało jej to pracować przez trzy dni  w tygodniu w Warszawie. Jej szczęśliwe małżeństwo nie trwało jednak długo. Porucznik Kosko zginął w obronie Gdyni już w pierwszych dniach wojny. Młoda wdowa na czas wojny wyjechała do Warszawy, ale w1945 roku wróciła na Wybrzeże. I od razu zorganizowała pierwszą po wojnie przychodnię w Gdańsku. Przede wszystkim jednak dała się poznać jako pionierka nowoczesnej reumatologii nie tylko na Wybrzeżu, ale w całym kraju. Już  w 1946 roku zorganizowała poradnie reumatologiczne w Gdyni i Sopocie, a także trzecią wraz z odziałem reumatologicznym na 20 łóżek przy Akademii Medycznej w Gdańsku. W Akademii prowadziła także kursy podyplomowe z zakresu reumatologii i napisała pierwszy w Polsce podręcznik dla lekarzy kształcących się w tej dziedzinie. Jej zawdzięczamy też Pomorskie Centrum Reumatologiczne, które powstało jako Szpital Reumatologiczny w Sopocie, kierowany przez nikogo innego jak najlepszą specjalistkę od bólu kości – doktor Titz-Kosko. Współzakładała także Polskie Towarzystwo Reumatologiczne i szefowała jego gdańskiemu oddziałowi. Gdynianie pamiętają ją przede wszystkim jednak jako doktor Jadwigę („żonę tego kapitana”!) , która założyła Spółdzielnię Mieszkaniową „Za Falochronem”, instytucję, która służy  gdynianom do dziś. Dzięki doktor Jadwidze i jej spółdzielni starsze osoby, które mimo problemów zdrowotnych i przypadłości związanych z wiekiem mogą zachować samodzielność i niezależność jednocześnie mając do dyspozycji fachowe wsparcie wtedy, gdy go potrzebują. Obie te instytucje do dziś noszą imię dr Jadwigi Titz-Kosko. Ta wielka duchem, choć absolutnie nie ciałem kobieta nie znała słowa emerytura. Jeszcze po osiemdziesiątce budowała Dom dla Weteranów Walki i Pracy im. Bohaterów Westerplatte.
Dr. Jadwiga Titz-Kosko zmarła w 1989 roku. Na jej nagrobku w Alei Zasłużonych witomińskiego cmentarza czytamy: „Dyrektor Szpitala Reumatologicznego w Sopocie. Pracą społeczną zapisała swe imię złotymi głoskami w naszym regionie”.
 
Po dr. Jadwidze mamy przy ul. Chwarznieńskiej Dom „Za Falochronem”, po Danucie Baduszkowej Teatr Muzyczny. Ta pochodząca ze Stryja reżyserka naprawdę miała na imię Karolina, a Baduszkowa też nie jest jej prawdziwym nazwiskiem. Tak naprawdę było jej  Dostalikówna. Swojej kariery wcale od wczesnych lat dziecinnych nie wiązała z teatrem. Od późnych zresztą też. Bo ukończyła we Lwowie Akademię Handlu Zagranicznego. Z teatrem związała się dopiero po wojnie. W 1958 roku premierę miała pierwsza wyreżyserowana przez nią sztuka - „Bal w operze” Richarda Heubergera. Pani Karolina vel Danuta nie ograniczyła się jednak tylko do reżyserki. Dla Teatru Muzycznego była wszystkim – i matką, i ojcem, i duchem. Była wszędzie, w nastawni u elektryków, była inspicjentką, suflerem, garderobianą, pomagała zmieniać dekoracje na scenie, a nawet przybijała gwoździe. To ona nadała gdyńskiej scenie rozmach i styl. Realizując marzenie o nowoczesnym teatrze muzycznym wprowadziła obok klasycznego, operetkowego repertuaru  musicale. To dzięki niej w Gdyni odbywały się prapremiery słynnych potem utworów. W czasach kierownictwa Baduszkowej na deskach Muzycznego pojawiły się takie spektakle jak: „Orfeusz w piekle”, „Piękna Glatea”, „Domek trzech dziewcząt”, „Paziowie Królowej Marysieńki”, „Bajadera”, „Cnotliwa Zuzanna”, „Księżniczka czardasza”, „Rozkoszna dziewczyna”, „Panna wodna”, „No, No Nanette”, „Król włóczęgów” i wymieniać tak można by jeszcze długo. Bardzo długo. Do znudzenia nawet. Jako pierwsza w powołanym przez siebie do życia studium przyteatralnym zaczęła kształcić wyspecjalizowanych dla potrzeb sceny muzycznej aktorów – takich co umieli jednocześnie śpiewać, tańczyć i jeszcze grać swoje postaci. Jej najbardziej spektakularnym  osiągnięciem była jednak budowa  nowej siedziby  gdyńskiego teatru muzycznego. Dzięki ogromnej determinacji Danuty Baduszkowej powstał w ciągu dziesięciu lat trzeci co do wielkości gmach teatru w Polsce. Niestety, jego twórczyni nie dożyła końca budowy nowej, wymarzonej przez siebie siedziby. Zmarła w 1978 roku i została pochowana na cmentarzu witomińskim.

Sport był także pasją Małgorzaty Dydek, a właściwie Dydek-Twigg, w Gdyni zwanej pieszczotliwie Ptysiem. To chyba najbardziej znana w świecie polska koszykarka. Grała w lidze polskiej, francuskiej, hiszpańskiej, rosyjskiej i amerykańskiej (WNBA), wielokrotna reprezentantka kraju, Mistrzyni Europy z 1999 roku i uczestniczka Igrzysk Olimpijskich w Sydney 2000 roku. Grając w Polsce, najdłużej związana była z Gdynią.  I przyniosła nam mistrzostwo. Nie raz. Siedem razy, koszykarki z Gdyni z Małgosią w zespole były niepokonane. Dwukrotnie grały w Finale Pucharu Europy i dotarły do drugiego miejsca. Dzięki grze Małgorzaty Dydek Gdynia gościła najlepsze koszykarskie zespoły Europy, dostarczając fanom tego sportu niesamowitych emocji podczas spotkań Euroligi. Od 2005 roku grała już za granicą. Jest liderem wszechczasów WNBA w liczbie bloków (877) i średniej bloków na mecz (2.72) oraz współrekordzistką ligi (wraz z Lisą Leslie, która ustanowiła swój rekord w 2004) w liczbie bloków (10) w jednym meczu. W meczu tym zanotowała również drugie w historii ligi triple-double, dodając do bloków 12 punktów i 11 zbiórek. Małgorzatę Dydek doceniono w USA jako zawodniczkę wielkiego formatu w trakcie kariery i po jej zakończeniu. Dwukrotnie wystąpiła w Meczu Gwiazd ligi WNBA (WNBA All-Star Game), a od 2011, co roku zespół Connecticut Sun przyznaje nagrodę imienia Margo Dydek dla kobiet, które swą postawą prospołeczną oraz działalnością dobroczynną i charytatywną odzwierciedlają osobowość naszej Małgosi. Po zakończeniu kariery zawodowej w 2008 zaczęła pracować jako trener w klubie Northside Wizards z Brisbane. Ostatnie lata życia spędziła właśnie tam, wspólnie z mężem Dawidem i dwoma synami, Dawidem i Alexandrem. Zmarła w trzecim miesiącu ciąży w wieku 37 lat 27 maja 2011 roku. Nie wybudziła się ze śpiączki. Została pochowana na cmentarzu w podwarszawskich Ząbkach.

Niewątpliwie jednak najbardziej przez gdynian ukochaną kobietą jest nasza Żelazna Franka. Franciszka Cegielska. Urodzona we Francji, wychowana w Szczecinie, od 1973 roku gdynianka. Pracowała tu jako wykładowca Wyższej Szkoły Morskiej. Do 1987 roku, kiedy to „za poglądy” wyrzucono ją z pracy. Nie pogodziła się z niesprawiedliwością. Tego jednego nigdy się nie nauczyła (i chyba za to gdynianie tak ją pokochali). W 1989 r. zorganizowała Komitet Obywatelski NSZZ „Solidarność”, obejmując jego przewodnictwo. Dwukrotnie: w maju 1990 r. i w czerwcu 1994 r. w wyniku wyborów samorządowych została radną i prezydentem Gdyni. Była kobietą, która przecierała samorządowe szlaki w odradzającym się kraju. Przez dwie kadencje pełniła funkcję wiceprezesa Związku Miast Polskich, od 1993 r. była członkiem Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego (zespołu ds. reformy służby zdrowia, zespołu ds. rozwoju regionalnego, zespołu zadaniowego ds. polityki strukturalnej w Polsce). Była orędowniczką coraz szerszego uczestnictwa w życiu społecznym organizacji pozarządowych. Jako jeden z czołowych polskich samorządowców była w latach 1992-94 delegatką do Rady Europy. W wyborach do Sejmu RP, we wrześniu 1997 r. - została wybrana z listy AWS posłem Ziemi Gdańskiej. W Sejmie pełniła funkcję zastępcy przewodniczącego Komisji Finansów Publicznych, była członkiem Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. Była wiceprzewodniczącą Polsko-Izraelskiej Grupy Parlamentarnej, członkiem Polsko-Szwedzkiej Grupy Parlamentarnej, przedstawicielem Sejmu i Senatu na Konferencje Parlamentarne ds. Współpracy w Regionie Morza Bałtyckiego. Trudno powiedzieć, czy jest ktoś, kto potrafi wymienić wszystkie funkcje, jakie pełniła. Ale gdynianie zapamiętali ją przede wszystkim jako tą Żelazną Frankę, która pierwsza rządziła wolną Gdynią,  zawsze szczerą (czasem do bólu), zawsze niezłomną, śmigającą uparcie swoim służbowym polonezem, choć dawno miał lata świetności za sobą i trochę już było wstyd… Choć w 1999 roku została Ministrem Zdrowia, gdynianie nigdy jej nie zapomnieli. Tydzień żałoby w Gdyni po śmierci Franciszki, niezliczone tłumy na Jej pogrzebie zadziwiły Polskę. W czasach upadku autorytetów, ten pogrzeb był szczególnego rodzaju manifestacją, nie tylko ogromnego żalu, że odszedł wspaniały człowiek, ale także akceptacji takiego stylu polityki, jaki uprawiała Franciszka.

  • ikonaOpublikowano: 08.03.2019 14:18
  • ikona

    Autor: Agnieszka Janowicz (a.janowicz@gdynia.pl)

  • ikonaZmodyfikowano: 08.03.2019 14:43
  • ikonaZmodyfikował: Agnieszka Janowicz
ikona

Najnowsze