Konotacje związane ze smyczą nie zawsze są pozytywne. Właścicielom kojarzy się głównie z uporczywą liną, której pętla po prostu dusi zwierzę. Nieszczęsną rzecz można odczarować, gdyż ma wiele zalet, a pies uwiązany może być jednocześnie zadowolony. Aby jednak tak się stało, należy wyrazić chęć, by poświęcić pupilowi chwilę dłuższą niż 20 minut dziennie, co z pewnością się opłaci. Trzymajmy się razem! Przede wszystkim, smycz umożliwia nam kontrolę nad niepokornym zwierzakiem. Kuszony atrakcyjnymi miejscami i zapachami, może zapędzić się za daleko i zgubić. Ponadto, dzięki temu, że psiak jest blisko nas, możemy szybciej zareagować, w sytuacji gdy ten zechce zaatakować. Smycz to niekoniecznie namiastka więzienia. Sposób jej trzymania czy wymiana porozumiewawczych sygnałów przyczyniają się do stworzenia więzi i wnoszą wiele do „psio-ludzkiego” życia. Zwierzęta zyskują poczucie przynależności, uczą się dyscypliny, a i my hartujemy siłę woli, stawiając siebie w roli pana. Pokonać wiele kilometrów Spacer z psem nie musi być jedynie kilkuminutowym wyjściem na zewnątrz, w celu „załatwienia potrzeb i obwąchania okolicy”. Jeżeli nie boimy się wyzwań, świetnym rozwiązaniem będzie dogtrekking, czyli wędrówka z czworonogiem. W tej sytuacji, koniecznie jest spakowanie smyczy w wersji ekstremalnej, czyli uprząż z odpowiedniej długości linką. Jeśli pies jest przypięty do nas, o ucieczce nie ma mowy. Wręcz przeciwnie, uczymy się współpracy, wspólnego tempa. Przed wyprawą należy koniecznie sprawdzić sprzęt. Niedopasowana uprząż nie zamortyzuje siły ewentualnych szarpnięć, obciążających nasze lędźwie, a nawet układ stawowo-kostny psa. Jeśli jednak zaplecze techniczne jest właściwie przygotowane, nie musimy martwić się o zdrowie czy niedogodności. Może poza bolącymi nogami…:) Przyspieszmy kroku Nie zapominajmy też o tych, którzy od żwawego marszu wolą sprint. Jeżeli nie wyobrażacie sobie dnia bez energicznej przebieżki, zabierzcie ze sobą psiaka. Pomysł wesołego hasania u boku właściciela, przypadnie mu do gustu bardziej niż leżenie na kanapie. Canicross, bo tak nazywa się bieganie w towarzystwie czworonoga, to dobry sposób na poprawę kondycji czy nawet okazanie uczuć względem pupila. Godzinne szaleństwo na ścieżce wpłynie na jego i nasze samopoczucie lepiej niż setki całusów czy próby zagłaskania na śmierć. Co ważne, smycz nie musi być tu problemem. Dłuższa lina i tak zapewni swobodę. Inne zalety? Pies jest towarzyszem, który pozwoli nam wyciszyć się i odpocząć psychicznie po ciężkim dniu w pracy. On nie zmusza do rozmowy, nie narzeka i cieszy się naszą obecnością. Dodatkowo, gdy na swojej drodze spotka kota będziemy mieli darmowy trening w wersji hard:) Smycz nie należy do rzeczy, którymi można się zachwycać. Jeśli spojrzymy na nią w nieco inny sposób, stanie się czymś w rodzaju ochraniacza czy nawet ubrania. Pamiętajmy też, że to od nas zależy, jak w tym „ubranku” poczuje się psiak. Ciągnięty siłą i szarpany nie pokocha jej nawet, kiedy będzie to smycz wysadzana diamentami. Prowadzony z wyczuciem, może przyzwyczaić się i potraktować ją, jak niezbędnik każdego wspólnego wyjścia. Źródła: 1. http://kobietybiegaja.pl/bieganie-z-psem-czyli-canicross/ 2. http://www.dogtrekking.pl/ Opublikowano: 20.04.2015 13:13 Autor: Administrator