WIZYTA w
ZAKŁADZIE UNIESZKODLIWIANIA ODPADÓW
[po kliknięciu na miniaturkę zdjęcia pojawi się jego powiększenie]

Umiejętna gospodarka odpadami to jeden z najbardziej aktualnych tematów. W celu przyjrzenia się temu zagadnieniu z bliska ("na własne oczy :-)") udaliśmy się do Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów w Łężycach, dokąd trafiają wszystkie odpady komunalne z Gdyni, Rumi, Redy, Wejherowa i Sopotu. Wizyta ta przeszła nasze najmilsze oczekiwania, dowiedzieliśmy się bardzo wielu ciekawych i interesujących informacji.


Relacja z wizyty na terenie zakładu:

        Celem naszej podróży wśród pól, lasów i przede wszystkim śniegów, był Zakład Utylizacji Odpadów w Łężycach. Nasza droga Pani Profesor zatrzymała samochód przed wjazdem, czyli malutkim budynkiem ponad ziemią. Przy budynku zauważyliśmy po obu stronach dziwne rampy. Zgadywaliśmy, że to wagi do badania ciężaru wjeżdżających śmieciarek i jak się później dowiedzieliśmy, w istocie to były wagi.

        Nasz Prezes wygramolił się z auta i poszedł poinformować ludzi w budynku, że już przyjechaliśmy. Oczywiście byliśmy wcześniej umówieni i mieliśmy stosowne dokumenty. Po chwili wyszedł z budynku nasz Wysłannik i jakaś pani. Była to pani Prezes. Powiedziała nam gdzie mamy zostawić auto i zaczęła oprowadzać po zakładzie. Pierwszym obiektem, który zobaczyliśmy była hala do segregacji odpadów. Została ona wybudowana niedawno, a ostatnio testowana, dziś czeka na stosowne zezwolenia na rozpoczęcie pracy.

        Hala była ogromna! Wewnątrz był taśmociąg rozpoczynający się urządzeniem do rozrywania worków na śmieci (tak, tych czarnych). Następnie śmieci wędrują taśmociągiem do góry, tam znajdują się dwa sita: jedno z małymi "oczkami", drugie z dużymi. Śmieci, które nie przeleciały przez żadne z sit jechały taśmociągiem do kabin gdzie ręcznie są segregowane. Stamtąd, przez dziury w podłodze, trafiają do odpowiednich, umieszczonych poniżej, kontenerów. Następnie z tych kontenerów są spychane do mieszczącego się w podłodze drugiego taśmociągu, który prowadzi do zgniatarki, która zmniejsza objętość śmieci. Po owinięciu "śmieciowych kostek" w sznurek trafiają do odpowiednich kontenerów na zewnątrz: pudełka kartonowe do pudełek, puszki do puszek itd. Takie z kolei kostki są kupowane przez różne firmy i są ponownie wykorzystywane. Z dużej hali trafiamy z panią Prezes przed elektrownie, tak, elektrownie. Pewnie większość ludzi sądzi, że na wysypisku są elektrownie spalające śmieci. Otóż nic bardziej błędnego! W tej elektrowni paliwem jest biogaz odciągany od starych pokładów śmieci. Wygląda to tak: śmieci z danej kwatery (jest to obszar o określonej powierzchni, przeważnie prostokątnego kształtu, na którym składowane są odpady; czynna kwatera - to taka, która obecnie jest wykorzystywana do składowania odpadów) zaczynają fermentować po ok. 3 latach, powstaje biogaz, który zawiera spore ilości metanu. Metan jest doskonałym paliwem, więc dlaczegóżby z niego nie korzystać? Odbiór i zbieranie gazu odbywa się za pośrednictwem żółtych rur wystających ponad kwatery, a nawet ponad pokrywający je śnieg. Gaz jest automatycznie badany, czy jest odpowiednio kaloryczny (czy zawiera odpowiednio dużo metanu) jeżeli jest, trafia do elektrowni, jeżeli nie, trafia do wieżyczki spalającej, ponieważ nie można go wypuścić do atmosfery. Elektrownia może wyprodukować 2 MW mocy, wysypisko zużywa 0,5MW, nadwyżka jest sprzedawana do sieci.

        Z elektrowni trafiliśmy do budynku administracyjno-socjalnego. Znajduje się tam stołówka, szatnie, toalety, prysznice i inne. Z piętra pani Prezes pokazała nam place do zbierania sprzętu RTV i AGD, do odpadów zielonych i wielu innych. Mimo, że wszystko było zasypane śniegiem były obecne pewne punkty odniesienia jak ogrodzenia itp. więc mogliśmy sobie wszystko wyobrazić. Kiedy wyszliśmy z części administracyjno-socjalnej budynku trafiliśmy do pomieszczeń służących do rozbiórki sprzętu RTV i AGD oraz, co dla biol-chem'u ciekawsze, do części do utylizacji odpadów niebezpiecznych.

        Następnym punktem wycieczki miała być oczyszczalnia ścieków, która usytuowana jest również na terenie zakładu. Poszliśmy po samochód, wsiedliśmy wszyscy i ruszyliśmy do oczyszczalni. W czasie krótkiej podróży dowiedzieliśmy się, że pani Prezes jest z wykształcenia biologiem. Od razu zrobiło się rodzinnejJ. Kiedy przejeżdżaliśmy obok czynnej kwatery akurat były na niej rozgniatane i rozmieszczane śmieci. Polega to na tym, że specjalne pojazdy jeżdżą po śmieciach spychając je i ugniatając. W tym procesie powstaje górka ze śmieci w kształcie wału lub trapezu. Jest ona okopywana ze wszystkich stron ziemią, umieszczane są rury odprowadzające gaz, wszystko uporządkowane i schludne. Zadziwiło nas to, że śmieci wcale nie było tak dużo, jak to się zwykło myśleć. Jadąc dalej ujrzeliśmy wał ziemi, pani Prezes poinformowała nas, że na tym wale zostaną posadzone drzewa, tak po prostu, czy to nie miłe?

        W końcu dotarliśmy do oczyszczalni. Mały, niepozorny budynek. Z tyłu mieszczą się osadniki oraz pojemniki do denitryfikacji, itp. Wewnątrz aparatura do oczyszczania wody: filtry membranowe, urządzenie działające na zasadzie odwróconej osmozy, pojemniki na wodę, na kwas, słowem wszystko co jest potrzebne w małej oczyszczalni. Przed oczyszczalnią zobaczyliśmy betonowy zbiornik na wodę deszczową. Pani Prezes powiedziała, że tu zbiera się woda deszczowa, która potem jest przepompowywana przez oczyszczacz i trafia do stawu nieopodal z którego wysypisko czerpie wodę np. do podlewania kwiatów, drzew.

        Wróciliśmy w okolice bramy wjazdowej i budynku ponad ziemią. Pani Prezes zaprosiła nas do budynku. Tam zobaczyliśmy komputery w których znajdują się informacje kto, kiedy i co przywiózł na wysypisko. Każdy rodzaj śmiecia ma swój kod, jest ich ponad 300, ale podobno w zwykłym użyciu znajduje się ok. 30. Pani Prezes zadała nam pytanie: Jak myślicie, do czego są te szare skrzynki przy wjeździe na wysypisko? My oczywiście nie wiedzieliśmy, ot, skrzynki na słupkach. Otóż dowiedzieliśmy się że to są dektory promieniowania radioaktywnego do wykrywania odpadów radioaktywnych! Szok! Ale z drugiej strony, w sumie racja, takich odpadów nie da się zobaczyć, ale za to można je wykryć. Na koniec wycieczki nasz kolega zapytał co mieści się w brązowym budynku opodal. Kiedy pani Prezes odpowiedziała przeżyliśmy kolejny szok, znowu pozytywny: to jest miejsce gdzie mieszkają sokoły . Do czego na wysypisku są sokoły? Nic prostszego, do przeganiania mew, które nieustannie kręcą się przy czynnych kwaterach. Rzeczywiście, w klatkach były dwa sokoły, całkiem spore sokoły.

        Mile zaskoczeni i pełni wiedzy podziękowaliśmy pani Prezes, pożegnaliśmy się i ruszyliśmy do domu. Żadne z nas nie spodziewało się, że u nas są tak nowoczesne i samowystarczalne wysypiska. Poza tym na śmieciach da się nieźle zarobić: sprzedaż posegregowanych odpadów, produkcja energii elektrycznej. Naprawdę warto było obejrzeć miejsce gdzie trafiają nasze śmieci, w końcu możemy być pewni, iż mimo że to są śmieci, to trafią w odpowiednie ręce i da się je tak zutylizować, żeby przyniosły jak najwięcej pożytku i wyrządziły jak najmniej szkody nam i przyszłym pokoleniom, którym oddamy nasze miasto, środowisko, Ziemię.


autor: Paweł Jabłoński
[do góry]


Wywiad z panią Prezes zakładu
- Jesteśmy w nowej hali sortowania odpadów. Najpierw śmieci trafiają do urządzenia rozrywającego worki foliowe, potem na taśmie śmieci przesuwają się na górę, gdzie wypadają przez mniejsze i większe otwory do jednej lub drugiej kabiny sortowniczej. Odpowiednio sortuje się papier, szkoło, itd. Na terenie zakładu została wybudowana elektrownia gazowa, do której biogaz dostarczany z śmieci. Taki gaz zaczyna wydzielać się dopiero po 3 latach składowania odpadów na jednym z kwater (przeznaczonej powierzchnia na składowanie odpadów) . Produkujemy energię na własne potrzeby (ogrzewanie i zasilanie wszystkich budynków) - zużywamy około 0,5MW, a produkujemy 1,5MW, różnica mocy jest sprzedawana do sieci i zakład dodatkowo zarabia pieniądze. Dalej na terenie Zakładu Utylizacji Odpadów znajduje się mała oczyszczalna wody, która to działa na potrzeby całego zakładu. Wybudowano też zbiorniki na wodę deszczową, która z kolei jest wykorzystywana do różnych celów podczas prac np. z utylizacją odpadów organicznych. Problemem są ptaki, które urządziły sobie z kwater "stołówkę." Odstraszano już w rozmaite sposoby, dopiero wykorzystanie sokołów, które tutaj mają stworzone przez nas specjalne pomieszczenie i ich rola wygląda tak, że co 2 godziny wypuszczane są nad teren kwatery. Mewy myślą w ten sposób, że akurat ten obszar to teren łowiecki sokoła i wtedy uciekają. Niestety mewy są sprytne i kiedy zauważą, że sokół już przez jakiś czas nie pojawił się to wracają na teren kwatery.


[do góry]