Co nowego

Finaliści konkursu o Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną 2009

W niedzielę 29 marca 2009 roku na posiedzeniu w Warszawie Kapituła Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej obradująca pod przewodnictwem prof. Małgorzaty Sugiery w składzie:
Anna Augustynowicz
prof. Jan Ciechowicz
dr Jacek Kopciński
prof. Zbigniew Majchrowski
Jacek Sieradzki

po przeczytaniu trzydziestu sztuk zakwalifikowanych do drugiego etapu konkursu nominowała do finału następujących autorów (wymienionych w porządku alfabetycznym):

MARIUSZA BIELIŃSKIEGO za sztukę „Nad"
Dramat Nad oparty jest na kilku piętrach znaczeń, a jego fabuła rozwija się skokowo, przechodząc przez kolejne, coraz bardziej zaskakujące odsłony. Nie układają się one w spójną opowieść, to raczej zbiór rozsypanych obrazów scenicznych, w których realizm ustępuje miejsca wykładni symbolicznej. Punktem wyjścia jest historia Jakuba, który przed piętnastu laty został skazany za bestialskie zabicie sąsiadki. Jedna z kolejnych scen przynosi wyznanie wielokrotnego mordercy, rzeczywistego sprawcy tamtego czynu, następna zaś - anulowanie wyroku Jakuba i zwolnienie go z więzienia. Lecz to wydarzenie niczego definitywnie nie kończy. Bohater nie może rozpocząć nowego życia, gdyż obsesyjnie wraca do przeszłości. Próbuje poznać tożsamość świadka, którego zeznania przyczyniły się przed laty do skazania go. Kiedy Jakub dowiaduje się, że to ojciec, będąc przekonanym o winie syna, obciążył go w śledztwie, z zimną krwią morduje swojego rodziciela. W ostatnich scenach fabuła zatacza swoiste koło, rozgrywają się one w tej samej co na początku celi, w towarzystwie tego samego współwięźnia, Starego, który staje się świadkiem samobójstwa Jakuba.
Kolejne sekwencje dramatu przypominają zatrzymane w kadrze stop-klatki, rozdzielone fabularną luką, którą wypełniać mogą jedynie domysły. W warstwie realistycznej utwór Bielińskiego jest celowo słabo umotywowany, oparty na kilku zaledwie zdarzeniach. O wiele istotniejszy jest bowiem psychologiczny wymiar sytuacji skazania, społeczne napiętnowanie, które trwa nawet po wyjściu na wolność, doświadczenie ograbienia z całego dotychczasowego życia. Wreszcie - to może najważniejsza z podjętych przez autora kwestii - problematyczny splot winy i niewinności, który znajduje swoje dopełnienie w zamordowaniu ojca. Wyrok wyprzedza zbrodnię, co czyni ją nieuchronną, niemożliwą do uniknięcia. Siła wykreowanych przez Bielińskiego sytuacji scenicznych tkwi w ich wielowymiarowości. Zdarzenia mają biblijne dno, kreowane w sposób nienachalny, a jednocześnie nośny. Oszczędne dialogi postaci, w których słychać poetycki minimalizm, pełne są przetworzonych, choć od razu rozpoznawalnych sekwencji z Biblii. Język dramatu istnieje w napięciu między wzniosłością biblijnych słów a brakiem wiary w ich sens. To jednocześnie modlitwy i przekleństwa. Kluczowe wątki dramatu, jak wydanie własnego syna, niezawiniona wina, piętno zabójstwa, czy bezwarunkowa miłość matki nabierają przez to dodatkowych znaczeń, odrywają się od realistycznej wykładni. W tej konwencji nie mieści się również Stary, postać tajemnicza i wieloznaczna. Jego kondycja otwiera się na kilka możliwych interpretacji, które są także decyzjami inscenizacyjnymi. Czy to Bóg, o którym wciąż mówią pozostali bohaterowie? Czy jego złudzenie? A może projekcja Jakuba, wyimaginowany współwięzień, pozwalający oddalić poczucie całkowitej samotności?

SZYMONA BOGACZA za sztukę „W imię Ojca i Syna"

Dramat intymny, rozpisujący na szereg wizyjnych obrazów i subiektywnie zrelacjonowanych sytuacji introspekcję, jakiej dokonuje bohater w reakcji na śmierć niewidzianego od lat Ojca. Wędrówkę synowskiego Ja przez krajobraz własnej pamięci i wyobraźni organizuje osobliwa statystka liczb porządkujących życie bohatera oraz historia symbolicznego długu, jaki ojciec zaciąga u niego w pierwszej, onirycznej scenie sztuki, przyjmując postać karykaturalnego Boga-Ojca. Zanurzony w swoim wewnętrznym świecie Ja próbuje zrozumieć emocjonalne podłoże konfliktu z kochanym i kochającym rodzicem, a jednocześnie w serii spóźnionych, wyimaginowanych rozmów z Nieobecnym dokonać niemożliwego, czyli odbudować bezpowrotnie zerwaną więź.
Realistyczny plan zdarzeń budują sekwencje z udziałem żywych członków rodziny - Żony, Matki, Siostry - oraz zgromadzonych na pogrzebie i na stypie żałobników. Ja, który niczym demiurg inicjuje kolejne sceny, rozpraszając ciemność głosem z offu, uczestniczy w nich na podwójnych prawach postaci działającej i komentatora. Obserwuje z zewnątrz swoje reakcje, dla niego samego niezrozumiałe, bo paraliżowane przez ukryte kompleksy. Śmierć Ojca, którego mimo jego błagań porzucił przed laty, by demonstracyjnie dowieść własnej niezależności, wydaje się nie budzić w nim żadnych uczuć. Ta pozorna bezduszność znajduje jednak przejmujący kontrapunkt w scenach z udziałem Ojca, gdy zmartwychwstaje on na krótko jako projekcja wyobraźni Ja czuwającego przy trumnie lub myjącego zwłoki, albo ożywa w sekwencjach, które odwołują się do rodzinnych wspomnień. Przed melodramatyzmem chroni te sceny dobrodusznie zdystansowana postawa Ojca i humor towarzyszący wspólnemu rozbrajaniu tematów traktowanych wcześniej jako tabu, czyli ojcowsko-synowskiej cielesności i seksualności. Odzyskiwany w tych scenach obraz Ojca staje się jednocześnie pomostem do zapomnianego przez Ja dzieciństwa i katalizatorem doskwierającego mu coraz bardziej poczucia winy, podsycanego zresztą przez histerię zrozpaczonej Matki i zarzuty Siostry. Gwałtowny wybuch tłumionych emocji, jaki przeżywa Ja podczas stypy, poprzedzony zostaje przez komentarz Ojca, powoli uwalniającego się od dyktatu wyobraźni Ja i uniezależniającego się jako postać dramatu. Z tej nowej perspektywy potwierdza on własnym świadectwem swą miłość do syna i ostatecznie opuszcza świat jego rozrachunkowych wizji, znikając jako widoczna dla Ja zjawa w tłumie żałobników. Nagły i histeryczny bunt Ja przeciwko nieodwracalności jego odejścia znajduje ukojenie w ostatniej, oczyszczającej scenie ze starym Przyjacielem Ojca. Niczym posłaniec z zaświatów przekazuje on Ja kopertę z dwudziestozłotowym długiem, który Ojciec chciał przez całe lata zwrócić synowi. Rachunek wreszcie zostaje wyrównany.

JAKUBA ROSZKOWSKIEGO za sztukę „Morze otwarte"
Bohaterowie dramatu Jakuba Roszkowskiego prowadzą między sobą skomplikowaną grę. Rozgrywają kolejne sceny ze swojego życia niczym psychodramę, w której trudno odróżnić prawdziwe zdarzenia od fałszu, oddzielić to, co wynika z rzeczywistej tęsknoty i niespełnienia od samooszustwa. W życiu Mężczyzny i Kobiety pojawia się młody Chłopak. Bezdzietna para, której miłość dawno zamieniła się w przyzwyczajenie i została pokonana przez wszechogarniającą rutynę, rozpoczyna z nim wielopiętrową grę, gdzie scenariusze małżeńskiej zdrady nakładają się na obrazy rodzicielskiej miłości. Każdy z nich obsadza się w kilku rolach - Kobieta jest wobec Chłopaka starzejącą się kochanką i troskliwą matką, Mężczyzna zaś staje się zarówno zdradzanym mężem, jak i ojcem, który dąży do tego, aby z dorastającego syna uczynić „prawdziwego faceta". Jawna teatralność zdarzeń przejawia się w tym, że para początkowo traktuje Chłopaka jak małe dziecko, którego nigdy nie miała; ojciec daje mu drobne na lody, rozmawiają z nim spieszczając infantylnie słowa, umieszczają go na poddaszu w pokoju obklejonym tapetami z kreskówek Disneya. W kolejnych scenach bohaterowie rozgrywają między sobą sceny dojrzewania Chłopaka, projektują jego przyszłość, chcą widzieć w nim wybitnego sportowca, prawnika, poetę. Pewnej nocy zawieszają na krótko grę. Każą Chłopakowi zniknąć i wrócić nazajutrz, aby mogli pobyć zupełnie sami. Jednak nawet ta luka musi zostać ograna, włączona do rodzinnego scenariusza. Po powrocie Chłopak opowiada o podbojach miłosnych minionego wieczoru, choć chwilę potem wyznaje, że nie udało mu się poznać żadnej dziewczyny i zmuszony był spać na wydmach. Trudno z całkowitą pewnością stwierdzić, która z wersji znajduje potwierdzenie w rzeczywistości, to raczej dwa alternatywne scenariusze, z których każdy może być fałszywy. Równolegle do gry rodzinnej toczy się gra miłosna. Kobieta planuje uciec z Chłopakiem w góry, rozpocząć nowe życie z dala od swojego męża, ale wycofuje się z tego pomysłu, bo marzenia o wyjeździe były tylko częścią rozgrywającego się między nimi teatru. W końcu młody mężczyzna decyduje się ich porzucić i popłynąć w pław do Ameryki. Ta sytuacja stwarza bohaterom nowe możliwości teatralne. Lecą do Stanów, oglądają zwłoki jakiegoś pływaka (który okazuje się Afroamerykaninem w średnim wieku), wynajmują dom nad morzem, a na honorowym miejscu umieszczają urnę z prochami swojego syna. On sam zaś nie odpływa daleko, wychodzi na brzeg i po krótkiej tułaczce zamieszkuje z powrotem w ich dawnym domu. W zakończeniu dramatu cała trójka tęskni za sobą, ogrywając pustkę, miejsce po stracie drugiej strony.
W utworze Roszkowskiego wszystkie sytuacje rozgrywają się w słowach bohaterów, choć nie jest to utwór całkowicie retoryczny. Morze otwarte zbudowane jest na dwóch rodzajach dialogu. Niektóre z nich relacjonują wydarzenia z oddali, tworzą czasowy dystans, inne zaś zrywają z tym zapośredniczeniem, są zanurzone w sytuacji, osadzone w teraźniejszości zdarzeń. To dwie osobne konwencje sceniczne, które dodatkowo podkreślają rozbudowaną teatralność utworu. Pozwala ona na różne interpretacje, bowiem granica, za którą kończy się międzyludzka gra, wcale nie rysuje się jednoznacznie. W końcu należy dopuścić i taką możliwość, że postać Chłopaka została przez małżeńską parę wymyślona, że jest tylko projekcją pragnień, by móc cofnąć czas, spłodzić dziecko, choć na krótko odzyskać utraconą młodość.

MARKA PRUCHNIEWSKIEGO i MARKA WORTMANA za sztukę „Nasz syn"
Dramat współczesny wpisujący w kategorie tragicznej winy i kary historię niechcianego zabójstwa. Etyczny aspekt zbrodni ogniskuje w sobie postać Matki, wchodzącej mimowolnie w rolę prokuratora i sędziego własnego syna. Jednowątkową akcję sztuki, w której sucho zreferowany plan zdarzeń kontrastuje z dramatyzmem wojny, jaka toczy się w sumieniach mordercy i jego rodziców, budują krótkie, minimalistycznie skonstruowane sceny i równie oszczędny dialog.
Michał pracujący z Ojcem przy odzysku cegieł ze zlikwidowanej fabryki wdaje się w bójkę z nachodzącymi ich haraczownikami. Matka martwi się o bezpieczeństwo syna, z niepokojem czeka też na jego nocny powrót do domu. Uspokaja się, gdy ten rano oświadcza, że znalazł pracę w hipermarkecie i że planuje wspólne życie ze swą dziewczyną, Izą. Zjawia się roztrzęsiona Wanda, żona znajomego cukiernika z sąsiedztwa. Donosi o leżących w cukierni zwłokach zamordowanego w nocy męża. Wracający z miasta Ojciec ze zgrozą referuje zasłyszane szczegóły zbrodni, ale Michał przyjmuje straszną nowinę bez emocji. Skupia się na urządzaniu mieszkania na przyjście Izy i z troską wypytuje o zdrowie chorej na cukrzycę matki. Wkrótce obdarowuje ją pralką automatyczną, wyjaśniając, że to zakup a konto zarobków w nowej pracy. Rodzice tak samo tłumaczą sobie wydatki syna na nowy sprzęt grający. Z sympatią witają w domu Izę, akceptując jej nieformalny związek z Michałem. Dziewczyna ujmuje zwłaszcza Ojca - zna się na hodowanych przez niego gołębiach. Na trzydzieste urodziny Michała Wanda przynosi tort zrobiony według receptury męża. Matka ze zgrozą kojarzy smak tortu ze słodką plamą, jaką znalazła po feralnej nocy na koszuli syna. Wykrywa, że Michał nigdy nie pracował w hipermarkecie. Ojciec bagatelizuje jej podejrzenia, cieszy się, że syn wreszcie zaczął sobie radzić. Pozory sielanki niszczy agresja Michała wobec Izy. Mimo prób interwencji ze strony rodziców pobita przez narzeczonego dziewczyna wyprowadza się do siebie. Wanda, która nie zgodziła się, by policja przesłuchała lubianego przez nią Michała, donosi o umorzeniu śledztwa. Matka nie może się pogodzić z jej cierpieniem. Przekonana, że cierpi również sumienie syna, który po odejściu Izy zamknął się w pokoju i wpadł w pijacki amok, namawia go, by sam zgłosił się na policję. Wierzy, że kara przyniesie mu oczyszczenie i spokój. Michał wyznaje matce, że nie chciał zabić, poszedł do sąsiada po pożyczkę, a zaatakował, bo nie wytrzymał presji jego wzroku, gdy ten przyłapał go na próbie kradzieży. Ojciec nie chce się pogodzić z wizją syna w więzieniu i rozgrzesza go, relatywizując kryteria osądu jego zbrodni. Nakazuje żonie milczenie, ale Matka wyznaje prawdę Wandzie. Sąsiadka obiecuje, że nie skrzywdzi Michała, odsuwa się jednak od rodziny mordercy. Łamiąc nakaz Ojca, Matka ceremonialnie szykuje Michała do wyjścia na komisariat. Syn odmawia i zamyka się w łazience, a słysząc, że Matka, wyrwawszy się mężowi, idzie wydać go policji, popełnia samobójstwo. Gdy miłość do syna karze Matce zawrócić z drogi, jest już za późno, by żywego Michała odciąć od stryczka. Ojciec próbuje nocą opuścić dom, ale błagania Matki powstrzymują go przed ucieczką. Po krótkiej szamotaninie zastyga spleciony z nią w rozpaczliwym uścisku, uciszając narastający szloch żony.

ZYTĘ RUDZKĄ za sztukę „Eskimos w podróży służbowej"
Nostalgiczne epitafium dla PRL-owskiej wersji dobrobytu, wypartej przez drapieżne prawa i priorytety epoki wolnego rynku. Prywatna ferma lisów, leżąca na nadmorskim klifie przeznaczonym pod budowę nowej drogi, niegdyś kwitnący, a obecnie plajtujący biznes, skazuje owdowiałą właścicielkę i garstkę zrezygnowanych pracowników na radykalną zmianę dotychczasowego życia. Dla tych, którzy oddali temu miejscu swą młodość i wszystkie siły, nieuchronność jego likwidacji ma jednak wymiar klęski nie tylko ekonomicznej. Realistyczny plan zdarzeń przenika się z sekwencjami symbolicznymi, w których ożywa przeszłość i niespełnione marzenia bohaterów sztuki.
Czarne chmury, które zbierają się nad fermą Monalisy, energicznej bizneswoman z niespełnionym talentem śpiewaczki operowej, przybierają wiele postaci. Modne niegdyś futra nie mają wzięcia, fermę atakują Obrońcy Futerek, a obok warczą buldożery budujące krajową dwójkę. Dawni sąsiedzi odsprzedali już swe działki i przenieśli się do osiedla, oferującego nowoczesne wygody. Pracownica Monalisy, Sina, też myśli o przeprowadzce, wierząc, że nowe warunki życia ułatwią jej opiekę nad sparaliżowanym mężem, byłym żołnierzem z Iraku i - oficjalnie - niedoszłym samobójcą. Nie wiedzie się również dwojgu pozostałym pracownikom Monalisy: starzejący się Bakteria, miłośnik kur i kutrów rybackich, budowę znienawidzonej drogi okupuje zawałem i rozstrojem nerwów; Śnieżynkę, dziewczynę z wyobraźnią uformowaną przez spoty reklamowe, właśnie osierocił ojciec, niegdyś wspólnik Monalisy. Zwabiony wieścią o nieboszczyku zjawia się Eskimos, właściciel firmy pogrzebowej „Pocałunek Edenu" i ekstrawaganckiego motocykla z lodówką w kształcie trumny. Wzbudza zainteresowanie Sinej i Śnieżynki, ale jego uwaga skupia się na Monalisie. Nie bezinteresownie - Eskimos realizuje chyłkiem plan wykupu ziemi przeznaczonej pod budowę drogi, łaszcząc się również na teren lisiej fermy. Monalisa, która rozpaczliwie walczy o rodzinny biznes, jak cios nożem w plecy przyjmuje wieść, że Śnieżynka i Bakteria odsprzedali obcemu swoje działki, bojkotując stypę po pogrzebie. Tymczasem alkohol prowokuje żałobników do zwierzeń. Sina ujawnia się jako ofiara przemocy domowej; kalectwo Cyngla to rezultat jej desperackiej próby zastrzelenia męża. Śnieżynka traktuje nagłą śmierć ojca jako jego reakcję na długi spowodowane przez manię zakupów, jakimi dziewczyna próbowała wypełnić pustkę po wyjeździe matki do Ameryki. Bakteria na nowo przeżywa traumę ziemi utraconej, jaka od czasu wojny stała się klątwą jego rodziny. Monalisa zastyga na stercie spakowanego do przeprowadzki dobytku, rozdarta między przyszłość, przyjmującą postać matrymonialno-biznesowej propozycji Eskimosa, i przeszłość, która wraca falą wspomnień o zaprzepaszczonych życiowych szansach i o mężu-tyranie. Obraz zabijanych lisów nakłada się na kategoryczną odmowę, jaką Monalisa kwituje ofertę Eskimosa. Chwilę później kobieta znika za snopem piachu, który spada jak gilotyna na jej głowę. Obrywający się klif niszczy również budowaną drogę. Bez emocji przyjmuje to Bakteria, teraz silniejszy o miłość, jaką obdarzyła go Śnieżynka. Sztukę kończy wydobyty z ciemności obraz śpiewającej Monalisy - jej głos przepełnia siła i radość.


Sztuki finalistów konkursu zostaną przedstawione publiczności 9 i 10 maja podczas R@PORTU PROLOGU w formie czytań i improwizacji aktorskich, dopełnionych dyskusją z udziałem autorów. Nazwisko laureata Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej zostanie ogłoszone 11 maja 2009 r. podczas uroczystej inauguracji IV Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@PORT. Nagrodę w wysokości 50 tysięcy złotych wręczy jej fundator - Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek.

ikona

Najnowsze