Co nowego

Ameryka Południowa na podwójnych czterech kołach

Trwa wspaniała podróż dwóch niezwykłych chłopaków. Maciek Kamiński i Michał Woroch wyruszyli do Ameryki Południowej, aby spełnić swoje marzenia. Ich niesamowita przygoda rozpoczęła się w marcu w Gdyni, kiedy podczas corocznych Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów - Kolosy, wygrali konkurs o Nagrodę im. Andrzeja Zawady.

Michał Woroch i Maciej Kamiński obok Defendera, fot. Magda Woroch

Nagroda im. Andrzeja Zawady przyznawana przez Prezydenta Gdyni, przeznaczona jest na realizację planów podróżniczych i eksploracyjnych młodych, ambitnych globtroterów. I jest to niemały zastrzyk gotówki, bo grant opiewa na 15 tys. złotych.

Maciek Kamiński i Michał Woroch spotkali się 12 lat temu w sali kliniki rehabilitacyjnej w Bydgoszczy. Tam postanowili, że razem będą zwiedzać świat, na przekór wszystkim, którym wydaje się, że niepełnosprawność kończy marzenia o wyprawach przez kontynenty i wspaniałych życiowych przygodach. Kupili stary samochód i przejechali nim Europę. Ale to był dopiero wstęp, można powiedzieć rozgrzewka przed trudniejszym, bardziej skomplikowanym wyzwaniem - Ameryką Południową.

Młodzi podróżnicy swoim wystąpieniem podczas Kolosów porwali widownię i członków kapituły, którzy postanowili przyznać im nagrodę. Wygrana zasiliła budżet przedsięwzięcia i pozwoliła na realizację marzeń. W środę 9 listopada młodzi ludzie odlecieli do Buenos Aires aby tam wsiąść do swojego Land Rovera Defendera 110 z 1996 roku, którego remontowali i przystosowywali do swoich potrzeb przez ostatnich kilka miesięcy.

Lista zmian w naszym Defenderze jest naprawdę długa - powiedział Michał, który odpowiadał za przygotowanie auta do podróży. - Z ważniejszych rzeczy to zmiana manualnej skrzyni biegów na automatyczną, montaż specjalnego oprzyrządowania do prowadzenia samochodu: gaz i hamulec w ręku. Do tego dwie windy: jedna, by dostać się do samochodu, druga, by dostać się na dach. I jeszcze budowa tarasu i montaż namiotu na dachu. Sami zrobiliśmy instalację elektryczną. Zamontowaliśmy też dodatkowe zbiorniki na wodę i paliwo. I wiele jeszcze innych ulepszeń.

Trasa podróży Michała Worocha i Macieja Kamińskiego

Trasa niezwykłej podróży prowadzi z Buenos Aires na południe, do przylądka Horn, który zamarzył się Maćkowi po lekturze książek o żeglarzach pływających w okolicach Ziemi Ognistej. Następnie poruszając się wzdłuż wybrzeża Pacyfiku, przemierzą całe Chile, przejadą przez Boliwię, by zakończyć podróż w Peru. W dżungli amazońskiej, gdzieś nad Ukajali, chcą odwiedzić indiańskich szamanów, korzystając z zaproszenia znajomego Michała, który jest tam przewodnikiem i zna pewną uzdrowicielkę.

Kolega Michała zaprasza nas od kilku lat do tych szamanów i cały czas powtarza, że oni nas wyleczą. Brzmi jak science fiction i być może dlatego nam ten pomysł przypadł do gustu - stwierdza Maciek.

Historia o alternatywnych sposobach leczenia ciągnie się za mną dość długo - mówi Michał. - Już w poprzednich wyprawach pojawiały się osoby na mojej drodze, które próbowały w jakiś niekonwencjonalny sposób mnie uleczyć. Zawsze przyglądam się temu uważnie, bez konkretnej postawy, wiary w to czy też niewiary. Tym razem jest podobnie, ale spotkanie z szamanami nie jest naszym głównym celem podróży.

A co jest jej celem? Poznawanie siebie poprzez poznawanie nowych miejsc, spojrzenie na problemy z perspektywy nie tylko swojej, ale i innych napotkanych ludzi. Utwierdzenie się w przekonaniu, że odkrywanie świata jest ważniejsze niż trudy podróży, które stanowią ważny jej element, ale nie przeszkodę. Uczenie się proszenia innych o pomoc, co dla obu przyjaciół nie jest proste, ale wierzą, że życzliwością ludzie odpowiedzą na ich życzliwość i że z natury chętnie pomagają.

Poprzednie wyprawy nauczyły mnie tego, że należy mieć uszy i oczy szeroko otwarte, uśmiech na twarzy, a wtedy nic złego nie może się przytrafić. - mówi Maciek. Michał dodatkowo czeka na doświadczane we wcześniejszych podróżach wieczorne sjesty, gdy ma się chwilę dla siebie, by spojrzeć na horyzont i pomyśleć, dlaczego jest się właśnie tu, a nie gdzie indziej. "Moja choroba postępuje. - dodaje. - Często myślę, że właśnie to mnie tak pcha do działania, by przez podróże zdążyć z odkryciem siebie.
 
Podróż samochodem i wózkami inwalidzkimi, czyli na podwójnych czterech kołach, ma trwać około pół roku. Jest jednak możliwość, że nieco się przedłuży, gdy przyjaciele zdecydują się na przejechanie dodatkowych kilku tysięcy kilometrów, by dotrzeć do Kostaryki. A jak dobrze pójdzie, to może i do Stanów Zjednoczonych.

fot. Magda Woroch

  • ikonaOpublikowano: 14.11.2016 00:00
  • ikona

    Autor: Michał Kowalski (2011)

ikona

Najnowsze