1099 (699) 2013-05-17 - 2013-05-23

Trzeźwo myśląc o farmaceutykach

Polska według wielu badań przeprowadzanych przez różne instytucje (m.in. WHO, badania marketingowe, firm farmaceutycznych) plasuje się w czołówce krajów, których mieszkańcy używają znaczne ilości leków.

Na wszystko. Jesteśmy „przodownikami" w zażywaniu leków przeciwbólowych, różnego typu suplementów diety, preparatów na przeziębienie czy poprawiających nastrój. W opinii społecznej jest przyzwolenie na łykanie tabletek, które są odpowiedzią na praktycznie każdą dolegliwość: na ból głowy i brzucha, na zmęczenie, na zbędne kilogramy, na smutek i przygnębienie. Również nasze dzieci dostają komunikat od nas dorosłych (poprzez reklamy w mediach i nasze własne zachowania), że jeśli coś boli, przeszkadza, że jeśli się smucimy, to można wziąć pigułkę i wszystko przechodzi, jak ręką odjął. Jest to o tyle niebezpieczne, że kształtuje w młodych ludziach przekonanie, że fizyczny ból oraz uczucia (smutek, lęk, złość itp.) powodujące dyskomfort, są czymś niepożądanym. Nic bardziej mylnego.
Odczucia bólowe, w które zostaliśmy wyposażeni przez naturę, mają na celu nas chronić i informować o tym, że coś nie tak dzieje się z naszym ciałem. Jeśli od najwcześniejszych lat nauczymy się je tłumić i nie będziemy chcieli ich słuchać, przestaniemy w ogóle rozumieć nasze ciało i stracimy z nim kontakt. Może pojawić się w nas tendencja do tego, by wyciszać każdy ból, który się pojawi. A gdy tak się stanie, stracimy szansę na wczesne reagowanie na choroby, które w większości dają o sobie wcześniej znać poprzez drobne objawy. Oczywiście, nie każdy ból czy dolegliwość oznacza chorobę. Ale jeśli od najmłodszych lat przyzwyczaimy się do chemicznego sterowania reakcjami naszego organizmu, to nie będziemy mieć możliwości poznania naszego ciała. Konsekwencją takiej sytuacji mogą stać się dwie skrajności: albo zaniedbamy nasze zdrowie i będziemy lekceważyć różne sygnały, które wysyła nam nasze ciało, albo zacznie nas charakteryzować hipochondria, czyli nadwrażliwość na wszelkie objawy fizyczne, z których każde będą się nam wydawać niepokojące i świadczące o rozwoju choroby.

Drugą kwestią wartą poruszenia jest coraz większa wśród Polaków popularność leków poprawiających nastrój - zarówno tych kupowanych bez recepty, jak i przepisywanych przez lekarza. Media wmawiają nam, że smutek, przygnębienie czy lęk są czymś nienormalnym, zbędnym w życiu, wymagającym leczenia i natychmiastowego pozbycia się. W prasie, telewizji, reklamach pokazywani są młodzi, zdrowi i obowiązkowo uśmiechnięci ludzie, którzy nie wyglądają, by mieli jakiekolwiek problemy. Komunikat do widza płynie jednoznaczny: przeżywanie emocji - szczególnie tych powodujących dyskomfort - nie jest mile widziane.

A emocje są w naszym życiu czymś całkowicie naturalnym, czego nie możemy się pozbyć i na których pojawianie się nie mamy zbytniego wpływu. Możemy je tłumić, udawać, że ich nie ma, ale nigdy nie przestaniemy czuć. Emocje i uczucia wbrew pozorom są nam bardzo potrzebne. Dzięki nim, wiemy jakie są nasze potrzeby i marzenia, gdzie są nasze granice, co jest dla nas ważne, kiedy nas ktoś krzywdzi, kiedy coś nam grozi, kiedy odczuwamy przyjemność itd. Po prostu spełniają szereg bardzo potrzebnych funkcji. Gdyby ich nie było, nasze życie prawdopodobnie straciłoby swój sens. Owszem, czasem ich czucie sprawia nam poważne kłopoty: boimy się, złościmy, jesteśmy zazdrośni, traktujemy innych z pogardą, przeżywamy rozpacz i bezsilność. Wiele osób tego nie chce, nie potrafi radzić sobie z emocjami. Są dla nich przerażające, nie do wytrzymania, nie poddające się kontroli. Powstaje wtedy świetny fundament dla działania substancji psychoaktywnych - alkoholu, narkotyków i leków, których zażywanie reguluje napięcie związane z przeżywaniem różnych stanów emocjonalnych, co może w przyszłości skutkować rozwojem uzależnienia.
Pamiętajmy, że życie to pełna paleta barw. Kiedy zaczniemy usuwać z niej kolory, które się nam nie podobają, to po czasie może się okazać, że czegoś nam brakuje i nie możemy namalować na naszym obrazie czegoś bardzo ważnego.

W Gdyni pomocy osobom uzależnionym ich bliskim udziela Przychodnia Terapii Uzależnień od Alkoholu i Współuzależnienia przy ul. Reja 2a tel. 58 621 61 35 oraz Przychodnia Terapii Uzależnień przy ul. Chrzanowskiego 3/5, tel. 58 620 88 88. 

ikona